Bateria w smartfonie - koszmar, który szybko się nie skończy

Dzień, może dwa – średnio tyle czasu potrzebujemy na rozładowanie baterii naszego smartfona. Nic dziwnego, że wciąż wspominamy komórki sprzed lat, które były w stanie działać nawet tydzień. Czy te czasy kiedyś powrócą?

Zostawmy jednak klasyczne komórki. Rynkiem zawładnęły smartfony, które pomimo swojego technologicznego zaawansowania, wciąż borykają się z jednym - na pozór błahym - problemem. Chodzi o baterie. Akumulatory zapewniające od kilku godzin do maksymalnie kilku dni pracy urządzenia - w zależności od wielu różnych czynników. I trudno nie zastanawiać się, jak to możliwe, że procesory są coraz szybsze, ekrany coraz większe, aparaty coraz lepsze, a baterie w zasadzie stoją w miejscu.

Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę niewiele można z tym zrobić. Naukowcy z całego świata dwoją się i troją, aby wymyśleć nowy typ ogniw będący w stanie zasilać np. smartfony przez co najmniej tydzień. Na razie udaje się konstruować jedynie prototypy, ale zamknięcie ich w niewielkiej i bardzo płaskiej kostce - dodatkowo gotowej do seryjnej produkcji - to zupełnie inna kwestia. Mówi się, że potrzeba na to nawet 10 lat. Wszystkiemu winne są oczywiście chemia i fizyka, reakcje oraz procesy, których nie da się przeskoczyć. A jak zauważa prezes jednej z firm zaangażowanych w prace nad akumulatorami przyszłości  - wystarczy spojrzeć na układ okresowy - pierwiastków nadających się do wykorzystania jest zwyczajnie niewiele.

Reklama

Nic dziwnego, że producenci starają się wyciągnąć jak najwięcej z najpowszechniejszych ogniw litowo-jonowych. Służą temu coraz mniej zachłanne na energię podzespoły oraz dobrze zoptymalizowane oprogramowanie. Można również zwiększać pojemność samych baterii, ale na to często nie ma miejsca w smukłej obudowie smartfona. Nadzieją dla nas - na najbliższe lata - jest technologia szybkiego ładowania.

Dzięki niej telefon nie będzie działał dłużej, ale proces uzupełniania cennej energii trwa nie dwie godziny, a kilkanaście minut. Tyle potrzebują np. najnowsze smartfony Samsunga do naładowania swoich akumulatorów do 50 proc. Taki wynik wciąż można znacząco poprawić. Izraelska firma StoreDot pokazała na targach CES 2015 technologię, która pozwala na uzupełnienie naprawdę znaczących zapasów energii w czasie 1 minuty. Jeśli udałoby się ją upowszechnić, to problem szybko rozładowujących się baterii straciłby na znaczeniu.

Nawet bez niej można sobie jakoś radzić. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się zewnętrzne baterie, które można mieć zawsze pod ręką i w razie potrzeby podładować urządzenie. Szkoda tylko, że trwa to dość długo. Jeszcze innym rozwiązaniem są pokrowce z wbudowanymi akumulatorami. Wiadomo, że do wygodnych im daleko, ale w wyjątkowych sytuacjach mogą okazać się nieocenione.

O bateriach nowej generacji możemy na razie zapomnieć. Minie jeszcze kilka lat, zanim jedną z aktualnie opracowywanych koncepcji uda się skomercjalizować i wprowadzić na rynek. Szybkie ładowanie jest tym, za co powinniśmy trzymać kciuki. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bateria w smartfonie | Smartfon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy