Bałkański kocioł

Wydawało się, że jeśli urządzenie ma w nazwie "europe", to mapy Europy powinno mieć bardzo dokładne. Tymczasem nic bardziej błędnego.

Dość osobliwe okoliczności towarzyszyły testowi Navigona 2310. Okazało się, że niektóre kraje dla tego modelu? w ogóle nie istnieją. Traf chciał, że wybraliśmy się z tą nawigacją na Bałkany. I to był nasz błąd.

Lepiej nie zjeżdżać z drogi

Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to był brak możliwości wpisywania polskich znaków. A przynajmniej opcja była tak sprytnie ukryta, że nie udało się jej do końca znaleźć.

W efekcie doszło do małego paradoksu. Podwarszawskich Ząbek nie dało się wpisać. Jeśli wpisywaliśmy słowo "zabki", to miejscowość taka nie istniała. Jednak w momencie wpisania w wyszukiwarkę kodu miejscowości pojawiały się ? Ząbki, w dodatku prawidłowo napisane. Taka ciekawostka. O ile po Polsce, czy Austrii Navigon 2310 przeprowadził nas bez problemu, to już na Słowacji i Węgrzech zaczęły się schody. I to dość bolesne, bo nawigacja błędnie nas pokierowała i trzeba było wracać 40 km, bo tyle trzeba było przejechać, żeby zawrócić.

Reklama

Pojawiały się też problemy z fotoradarami (nie o wszystkich Navigon nas uprzedzał). Trzeba też uważać przy wybieraniu najkrótszej drogi. Navigon na Słowacji potrafił skierować dosłownie na manowce, a dokładnie na drogę, na której obowiązuje wyłącznie ruch dla pieszych. Bezpieczniej jest wybrać trasę optymalną, która jednak wcale nie będzie najkrótsza. Mylił się 2310 także na skrzyżowaniach kilkupoziomowych i potrafił skierować nie na tę drogę, co trzeba.

Jednak to, co spotkało nas w Serbii, Macedonii i Czarnogórze można określić jako bałkański kocioł. Zainstalowane mapy (ich dostawcą jest Navteq) pozwalały jedynie na tranzyt. Pokazywał tylko dwie główne drogi i nic więcej. Gdybyśmy chcieli dojechać w miejsca oddalone od głównych szlaków tranzytowych Navigon 2310 Europe 40 byłby już kompletnie nieprzydatny. Bałkany to dla tego urządzenia jedna wielka czarna dziura. Za cenę 169 euro spodziewaliśmy się jednak czegoś więcej.

Fajny, bo zgrabny

O ile z mapami pojawiały się problemy, o tyle do wyglądu nie ma się co czepiać. Navigon 2310 Europe 40 to urządzenie bardzo małe. Wydawać by się mogło, że przy tak kompaktowych rozmiarach na wyświetlaczu nic nie będzie widać. Jednak obawy były bezpodstawne. Mapy były widocznie czytelne, jeśli nawigacja prowadziła nas dobrze, to z odczytaniem drogi z ekranu nie było problemów.

Na dłuższej trasie nie obejdzie się bez ładowarki samochodowej. Bateria nie jest najmocniejszą stroną tego modelu Navigona. Inna sprawa, że po coś ładowarki samochodowe stworzono. Odkąd Navigon pojawił się w Polsce jego piętą achillesową były mapy Polski. Dopiero po przejechaniu zachodniej granicy naszego kraju można było docenić wszystkie możliwości nawigacji tego producenta (dopiero w Niemczech zaczynał działać asystent pasa ruchu). Na przykładzie Navigona 2310 widać, że z mapami Polski nie jest tak źle. Wystarczy pojechać na Bałkany, żeby zobaczyć, że w innych krajach może być dużo gorzej. Dlatego najpierw lepiej sprawdzić, co ze sobą zabieramy na urlop.

Marcin Kwaśniak

Wymiary: 95x72x17 mm

Waga: 122 gramy

Wyświetlacz: 3,5 cala, dotykowy

Bateria: 740 mAh litowa

GPS: SiRF Atlas III + Instant Fix II

System operacyjny: Windows CE

Pamięć: 2 GB Flash / 64 MB RAM

Procesor: Atlas III (375 MHz)

PLUSY

+ Kompaktowe rozmiary,

+ Intuicyjna obsługa,

+ Czytelny wyświetlacz.

MINUSY

- Niektóre kraje nie istnieją,

- Słaba bateria,

- Myli drogi.

Twoja Komórka
Dowiedz się więcej na temat: bateria | urządzenie | mapy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy