Przyszłość pola bitwy

Latające czołgi - dlaczego nigdy nie weszły do służby?

Siły zbrojne wiele lat temu eksperymentowały z konceptem zakładającym działanie latających czołgów. Dlaczego pomysły tego typu nie weszły w życie?


W przeszłości podejmowano próby stworzenia latających czołgów. Sam termin jest jednak odrobinę mylący, bowiem wszystkie dotychczasowe próby polegały na wszczepieniu dużego szybowca do czołgu, a nie przekształceniu ciężkiej konstrukcji w statek powietrzny. Przez cały XX wiek inżynierowie próbowali sprawić, aby czołgi mogły wzbić się w powietrze. Większość projektów zakładała pomysł, który pozwoliłby czołgom na bycie "holowanymi" w powietrze przez duże samoloty.

Po dotarciu na pole bitwy, czołg zostałby niejako odpięty od samolotu holującego, co teoretycznie pozwalałoby im na szybowanie w kierunku pola bitwy. Brzmi kuriozalnie.

Reklama

Pomysł, który inspirował inżynierów w związku z rozwojem latających czołgów to spadochrony wykorzystywane do szybkiego i strategicznego zrzucania żołnierzy za linię wroga. W idealnym świecie wojsko mogłoby być więc wyposażone w czołgi oraz pojazdy opancerzone, które można by zrzucać z powietrza tak samo, jak żołnierzy.

Podczas niektórych operacji II wojny światowej, takich jak okupacja Besarabii w 1940 roku, bombowce TB-3 zrzucały na ziemię lekkie czołgi z wysokości kilku metrów. Załogi czołgów pozostawiały ich silnik na biegu jałowym, co pozwoliło im na manewrowanie tego typu konstrukcjami. W 1942 roku Antonow miał opracować nową wersje czołgu T-60, który można było podłączyć do szybowca. Powstały szybowiec miał długość nieco ponad 12 metrów i rozpiętość skrzydeł na poziomie 18 metrów. Czołg i szybowiec ważyły w tym przypadku 7800 kilogramów.

Jedyny lot próbny skrzydlatego czołgu miał miejsce we wrześniu 1943 roku - zakończył się on jednak po kilku minutach, zmuszając bombowiec do porzucenia szybowca na początku lotu, aby uniknąć katastrofy.

Krajem, który eksperymentował z latającymi czołgami, była także Japonia. Czołgi opracowane przez Japończyków były możliwe do transportowania przy użyciu ciężkich szybowców takich, jak Kokusai Ku-7 i Ku-8 - czytamy w serwisie Interesting Engineering.

Latające czołgi od początku były ślepą uliczką rozwoju. W przyszłości zastąpią je większe i cięższe autonomiczne drony rozwijane przez wiele państw świata. To właśnie w te pojazdy inwestuje obecnie chociażby armia Stanów Zjednoczonych.  


 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: czołg | szybowiec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy