Kosmos

Minimalna aktywność słoneczna w 2018 roku. Czy nadciąga ochłodzenie klimatu?

Jesteśmy w samym centrum minimum słonecznego, które nie wiadomo, jak długo potrwa. Jednak trwa ono z pewnością, bo w ciągu 209 dni bieżącego roku, czyli przez 59 proc. jego czasu, Słońce było zupełnie pozbawione plam.

To oznacza, że w mijających 12 miesiącach plam było znacznie mniej niż w roku 2017, a to dowód, że minimum słoneczne trwa nadal. Astrofizycy przewidują, że w przyszłym roku nadal aktywnych regionów będzie na Słońcu jak na lekarstwo. 

Mimo że minimum słoneczne charakteryzuje się zawsze spadkiem ilości plam obserwowanych na tarczy słonecznej, nie oznacza bynajmniej ustania wszelkich zjawisk solarnych. Nadal dochodzi do emisji naładowanych cząstek ze słonecznej atmosfery, zwanych dziurami koronalnymi. Jednak powstawanie gwałtownych zjawisk takich, jak rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy, jest znacznie ograniczone.

Reklama

Astrofizycy przekonują, że w obecnej fazie aktywności Słońca nie ma niczego nadzwyczajnego i jest ona normalną część cyklu solarnego. Regularny zanik plam obserwowano mniej więcej co 11 lat, od 1843 roku, kiedy zależność tą odkrył niemiecki astronom Heinrich Schwabe.

Jednak czasami ta regularność zanika na wiele dekad, jak to miało miejsce podczas minimum Maundera w XVII wieku lub minimum Daltona z lat 1790-1830. Wtedy, gdy minimalna aktywność słoneczna staje się normą, zwykle następuje okres znaczącego ochłodzenia klimatu. Wraz z mniejszym wpływem promieniowania ultrafioletowego ze Słońca, górne warstwy atmosfery ochładzają się i kurczą. Najważniejszą konsekwencją minimum słonecznego jest wzrost promieniowania kosmicznego docierającego do Ziemi. 

Ze względu na to, że heliosfera, ochronny magnetyczny bąbel wokół Układu Słonecznego, kurczy się z powodu minimum, dociera do nas znacznie więcej promieniowania kosmicznego z zewnętrznych źródeł. Powoduje to zmianę składu chemicznego górnej atmosfery ziemskiej i powstawanie znacznie większej ilości chmur. Proces ten z pewnością spowolni globalne ocieplenie klimatu na Ziemi, a może nawet cofnie je powodując częściowe ochłodzenie. Gdyby się okazało, że Słońce wchodzi w okres wielu dekad bez plam, podobny do tego z czasów minimum Maundera, trudno byłoby podtrzymać katastroficzną retorykę o zalewającym nas oceanie. Problemem wkrótce może się stać walka ze zlodowaceniem, a nie ociepleniem.

Symulacje wykonywane przez ekspertów z dziedziny klimatologii sugerują, że z powodu długookresowego obniżenia aktywności słonecznej może dojść też do zmian kierunków prądów powietrznych w atmosferze. Teoretyczne przyniesie to znacznie więcej zimnego arktycznego powietrza do obszarów znajdujących się daleko na południe. Jeśli Słońce nie wróci do swojej cyklicznej aktywności w ciągu najbliższych dwóch lat, możemy zacząć się tym martwić.

Zmianynaziemi.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy