Kosmos

​A może jednak Pluton jest planetą?

Spór o to, czy Pluton jest dziewiatą planetą Układu Słonecznego, czy też jedną z tak zwanych planet karłowatych, ma szansę znów się rozpalić. Wszystko za sprawą artykułu naukowców z kilku amerykańskich instytutów badawczych, którzy na łamach czasopisma "Icarus" przekonują, że decyzja o odebraniu Plutonowi miana planety była niesłuszna.

Eksperci Międzynarodowej Unii Astronomicznej uznali w 2006 roku, że Pluton nie spełnia koniecznych warunków między innymi dlatego, że nie dominuje grawitacyjnie na całej swej orbicie i nie oczyścił jej z innych, względnie masywnych obiektów. Autorzy najnowszej publikacji twierdzą, że to kryterium nie ma żadnego naukowego uzasadnienia.

Decyzja o pozbawieniu Plutona zaszczytnego miana od początku wywoływała kontrowersje. Szczególnie nie podobała się Amerykanom, bowiem odbierała im jedyną planetę odkrytą przez ich rodaka, Clyde'a Tombaugha. Głosy, by sprawę jeszcze raz przemyśleć, nasiliły się szczególnie trzy lata temu po przelocie obok Plutona sondy New Horizons. Niezwykłe zdjęcia powierzchni Plutona, jego księżyców i śladów jego atmosfery były dla wielu najlepszym dowodem na to, że dopuszczono się wobec niego istotnej niesprawiedliwości. Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU), jedyne ciało formalnie uprawnione do nadawania oficjalnych nazw obiektom kosmicznym, nie wzięła jednak tych opinii pod uwagę. 

Reklama

Tym razem Amerykanie stosują nieco inną taktykę. Nie wskazują na nowo odkryte cechy Plutona, ale zwracają uwagę na mało naukowe podstawy decyzji z 2006 roku. IAU podkreślała wtedy, że Pluton podlega grawitacyjnym wpływom Neptuna, a jego orbita przecina wypełniony lodowymi i skalnymi kosmicznymi okruchami pas Kuipera. 

Philip Metzger z University of Central Florida w Orlando, Kirby Runyon z Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory w Laurel w stanie Maryland, wraz z Markiem Sykesem z Planetary Science Institute i Alanem Sternem z Southwest Research Institute pokazują, że w literaturze naukowej z ostatnich ponad 200 lat praktycznie nikt takiego kryterium nie stosował. Argument o tym, że planeta musi oczyszczać swoją orbitę, pojawił się dokładnie raz, w pracy naukowej z 1802 roku, ale sposób rozumowania, który mu towarzyszył, nie przetrwał próby czasu. 

Jak podkreśla Metzger, nawet księżyce takie, jak krążący wokół Saturna Tytan czy okrążająca Jowisza Europa, były przez astronomów rutynowo nazywane planetami. "Definicja zastosowana przez IAU oznacza, że tak fundamentalny obiekt astronomiczny jak planeta, miałby być określany w oparciu o koncepcję, której nikt nie bierze pod uwagę w badaniach" - dodaje. "Mamy tymczasem dobrze ponad sto współczesnych przykładów, kiedy astronomowie używają pojęcia planety sprzecznie z definicją IAU. Stosują je bo jest praktycznie"tłumaczy. "Definicja Unii jest do tego wszystkiego jeszcze niechlujna" - mówi Metzger. "Oni właściwie nie określili, co miałoby oznaczać owo oczyszczanie orbity. Jeśli potraktować to literalnie, to w ogóle nie ma żadnych planet, bo planety wcale swoich orbit nie oczyszczają" - zauważa. 

Zdaniem autorów pracy, definicja planety powinna być oparta na jej wewnętrznych właściwościach, a nie na tych cechach, które mogą się zmienić, jak choćby paramatry jej orbity. Dynamiczne własności nie są stałe, oznaczają to, co w danej chwili z planetą się dzieje, podkreśla Metzger i sugeruje, że miano planety powinny mieć te ciała niebieskie, które są wystarczajaco duże, by grawitacja mogła nadać im kulisty kształt. 

"To nie byłaby przy tym taka przypadkowa definicja, taka sytuacja oznacza bowiem, że wewnątrz takiego ciała niebieskiego mogą pojawić się aktywne procesy geologiczne"dodaje Metzger. "Pluton ma podziemny ocean, składającą się z kilku warstw atmosferę, organiczne cząsteczki i układ wielu księżyców, jest bardziej dynamiczny i żywy, niż Mars. W naszym Układzie bardziej złożoną geologie ma tylko Ziemia" - wyjaśnia. 

Trzy lata temu w obliczu emocjonalnych głosów naukowców i miłośników astronomii, zachwyconych lodowym sercem Plutona, Międzynarodowa Unia Astronomiczna pozostała niewzruszona. Zobaczymy, czy teraz, oskarżona o brak logiki, zmięknie.

Grzegorz Jasiński

RMF24
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy