Kosmos

Naukowcy zaobserwowali zderzenie supernowej z towarzyszącą jej gwiazdą

Amerykańscy naukowcy zaobserwowali supernową, która zderzyła się z towarzyszącą gwiazdą. Tym samym potwierdzili jedną z teorii wyjaśniających powstawanie niezwykłych obiektów, jakimi są supernowe typu Ia.

Supernowe są fenomenem, który fascynuje oczonych. Próbując odpowiedzieć na pytania dotyczące ich pochodzenia, podzielono je ze względu na występowanie linii absorpcyjnych w ich widmie. Jeśli zawiera ono ślady wodoru, to supernowa zalicza się do typu II. W przeciwnym razie mówimy o typie I.

Zjawisko zaobserwowane przez uczonych z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego dotyczyło supernowej typu Ia zlokalizowanej w galaktyce IC831 oddalonej od Ziemi o 300 milionów lat świetlnych.

Reklama

Typ Ia charakteryzuje się brakiem helu w widmie, a w pobliżu maksimum jasności stwierdzono obecność linii absorpcyjnych krzemu. Dla nas i opisanego tutaj odkrycia ważniejsze są jednak dwie teorie opisujące powstawanie typu Ia. Jedna z nich zakłada, że biały karzeł ściąga materię z towarzyszącej mu większej gwiazdy, a według innej supernowa jest wynikiem kolizji dwóch białych karłów.

Weryfikacja obu teorii jest niezwykle trudna, ponieważ supernowe są rzadkim zjawiskiem - w naszej galaktyce pojawiają się raz na kilkaset lat. Obserwacje utrudnia dodatkowo fakt, iż przed wybuchem gwiazdy świecą bardzo słabym światłem - czytamy na łamach Phys.org.

Naukowcom z USA udała się ta sztuka, w co ogromny wkład mieli uczeni z Europy. Wymagało to jednak zaangażowania aparatury zlokalizowanej zarówno na Ziemi jak i w kosmosie - w tym satelitę Swift przystosowanego do wykrywania promieniowania X oraz UV.

- Wiele nieprzespanych nocy kosztowało nas zaprojektowanie systemu do poszukiwania promieniowania UV z tej supernowej typu Ia. Możecie sobie wyobrazić mój zachwyt, kiedy zobaczyłem jasny punkt w miejscu, w którym znajduje się supernowa. Wiedziałem, że jest on tym, czego szukaliśmy - powiedział Yi Cao, główny autor badań.

Promieniowanie UV ma większą energię niż światło widzialne, więc jest idealne do obserwowania gorących obiektów - np. supernowych. Problem polega na tym, że jego detektory muszą znajdować się w kosmosie, ponieważ ozon skutecznie je pochłania. Dlatego właśnie naukowcy posłużyli się wspomnianym satelitą Swift. Urządzenie dokonywało ciągłych pomiarów, aż nagle odnotowało ogromny wzrost - po rozbłysku supernowej. Ten impuls sugeruje, że materiał wyrzucony przez supernową uderzył w towarzyszącą gwiazdę tworząc falę uderzeniową, która zapaliła otaczający ją materiał. Jest to zgodne z modelem, w którym biały karzeł wysysa materię sąsiedniej gwiazdy - czytamy na łamach Phys.org.

Dokładnie ten sam schemat został przewidziany w 2010 roku w obliczeniach i symulacjach komputerowych profesora astronomii Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley oraz Lawrence Berkeley National Laboratory.

Nie oznacza to, że druga z zaproponowanych teorii jest nieprawdziwa.   

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Supernowa | gwiazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy