Kosmos

Czy kiedyś skolonizujemy Drogę Mleczną?

To popularny temat w filmach i książkach science fiction, ale migracja na planety poza Układem Słonecznym jest znacznie bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem niż nam się wydaje. Czy kiedyś uda nam się skolonizować Drogę Mleczną?

Konstantin Ciołkowski, rosyjski uczony polskiego pochodzenia, powiedział, że "Ziemia jest kolebką ludzkości, ale chyba nikt nie chce zostać w kolebce na zawsze". Ten opis w doskonały sposób przedstawia miejsce człowieka we wszechświecie. Być może kiedyś przyjdzie nam opuścić Ziemię - gdzie wtedy się udamy? Podróż do innych gwiazd wydaje się przeznaczeniem ludzkości, a nawet jest postrzegana jako miara jej sukcesu.

Problemem, który leży u podstaw wszystkich innych związanych z kolonizacją galaktyki, jest wielkość wszechświata. Dzisiaj mamy jakieś pojęcie o tym, jak duży jest kosmos, ale wciąż nie wiemy, jak pokonywać duże odległości.

Reklama

Tau Ceti, jedna z najbliższych nam gwiazd, jest oddalona o ok. 12 lat świetlnych - to 100 miliardów razy dalej od Ziemi na Księżyc. Nie możemy tak po prostu załadować astronautów na statek kosmiczny i wysłać poza nasz układ planetarny. Statek kosmiczny jest bowiem środowiskiem zbyt ubogim, by stać się domem dla całych generacji. Zamiast klasycznego statku kosmicznego trzeba stworzyć jakąś większą przestrzeń - ogromną arkę - która będzie wspierać wspólnotę ludzi, roślin i zwierząt.

Z drugiej strony, kosmiczna arka musiałaby być na tyle mała, by osiągać duże prędkości, skracając tym samym czas podróży i zmniejszając ekspozycję na promieniowanie kosmiczne. Nie zawsze jednak większe znaczy lepsze. Im większa byłaby arka, tym większych ilości paliwa by potrzebowała. Te z kolei trzeba byłoby przetrzymywać na pokładzie statku, zabierając miejsce ludziom. Z tego powodu mniejszy statek kosmiczny jest lepszy.

Liczne zamieszkałe ziemskie wyspy pokazują, że izolacja geograficzna wcale nie jest kluczowym problemem dla przetrwania populacji. Ale problemy biologiczne, wynikające z małej bioróżnorodności, uproszczenia i izolacji na arce, mogą oddziaływać na nasz mikrobiom. Nie jesteśmy jednostkami genetycznie sterylnymi i w pełni autonomicznymi - warto pamiętać, że ok 80 proc. naszego DNA pochodzi od innych gatunków, mniejszych zwierząt.

Ten cały dobrze funkcjonujący system ewoluował na powierzchni planety w jednym celu - by zapewnić nam przetrwanie. Konkretnie tu, na Ziemi. Dalekie podróże kosmiczne oznaczają, że wszelkie czynniki fizyczne wpływające na nasze życie (ziemską grawitację czy pole magnetyczne) będziemy musieli sztucznie odtworzyć. Pierwszą generację astronautów wybierających się poza Układ Słoneczny będą tworzyć ochotnicy, ale ich potomkowie nie będą mieli wyboru. To pokolenie będzie żyć w pokojach trylion razy mniejszych od Ziemi, bez szans na ucieczkę.

Na kosmicznej arce reprodukcja nie byłaby kwestią wolnego wyboru, a populacja ludności musiałaby być stale monitorowana. Ostre ograniczenia niemal wszystkich dóbr zmusiłyby osoby migrujące poza Układ Słoneczny do wykształcenia nowych norm i zachowań. Sytuacja wymagałaby ustanowienia rządów zbliżonych do państw totalitarnych.

Socjologia i psychologia to znacznie trudniejsze pola do rozważania, bo ludzie są bardzo elastyczni. Ale historia pokazuje, że ludzkość ma tendencję do nieodpowiedniego reagowania w sztywnych systemach społecznych. Dodając do tego inne ograniczenia społeczne, exodus z Ziemi i potencjalne problemy zdrowotne, jak np. choroby psychiczne, są realne. Trudno sobie wyobrazić, by takie społeczeństwo utrzymało stabilność przez kilka pokoleń.

Każde odwiedzone przez astronautów z arki ciało niebieskie, które można by skolonizować, będzie albo żywe, albo martwe. Jeżeli na danej planecie będą występowały formy życia pozaziemskiego, to mogą one okazać się dla nas zarówno nieszkodliwe, jak i śmiertelne. Z drugiej strony, martwy obiekt, na który byśmy przybyli, wymaga zachowania przez nas wszelkich środków ostrożności, by nowo odkryte środowisko pozostało w stanie nietkniętym. To niezwykle trudne rozwiązanie, które wymagałoby, aby arka wciąż funkcjonowała, nawet po pomyślnym lądowaniu na obcej planecie.

Bardzo możliwe jest także, że nie będziemy w stanie stwierdzić, czy na danym obiekcie istnieje życie (jak na Marsie). W takim wypadku należy podejść do temat ostrożnie, by nie doprowadzić do daleko idących komplikacji.

Podróże międzygwiezdne to niezwykle skomplikowana operacja. Samo przygotowanie to wielopokoleniowy projekt, którego celem jest zapewnienie zrównoważonego rozwoju cywilizacji ludzkiej. Niezależnie od tego, czy będzie to miało miejsce tu, czy na Planecie X.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama