Medycyna przyszłości

Eksperymenty USA z substancjami promieniotwórczymi

Przez kilkadziesiąt lat amerykański rząd przeprowadził ponad 2 tysiące eksperymentów z substancjami promieniotwórczymi na swoich obywatelach.

W serii artykułów opublikowanych w 1993 roku przez Eileen Welsome w "Albuquerque Tribune" znalazły się dane kilkunastu amerykańskich obywateli, którym wstrzyknięto związki plutonu - kluczowego składnika do produkcji broni jądrowej i jednej z najbardziej toksycznych substancji. Burza, jaką wywołały te publikacje, skłoniła rząd Stanów Zjednoczonych do odtajnienia dokumentacji badań prowadzonych w czasach zimnej wojny. Okazało się, że od 1940 do 1974 roku amerykańskie agencje finansowały tajne eksperymenty na ludziach. Ich celem było zgłębienie wiedzy z zakresu wpływu promieniowania na ludzki organizm.

Reklama

W badania zaangażowały się m.in. Komisja Energii Atomowej, Departament Obrony, Departament Zdrowia, Narodowy Instytut Zdrowia czy CIA. Prowadzono je w wielu placówkach naukowych, w tym na cenionych uniwersytetach. Wszystko po to, aby jak najlepiej przygotować się na ewentualny atak atomowy ze strony największego wroga USA z czasów zimnej wojny - ZSRR.

Eksperymenty z plutonem

W kwietniu 1945 roku podjęto decyzję o przeprowadzeniu trzech testów polegających na wstrzyknięciu pacjentom plutonu. W szpitalu wojskowym w Oak Ridge 55-letniemu mężczyźnie - ofierze wypadku samochodowego - podano 4,7 mikrogramów tego radioaktywnego pierwiastka w postaci soli. Kilkanaście dni później w Chicago nieco większą dawkę podano 68-laktowi, u którego stwierdzono liczne nowotwory. Ostatni z pierwszej serii testów odbył się w San Francisco. W kolejnych latach przeprowadzono jeszcze kilkanaście podobnych zabiegów, przy czym dawki wstrzykiwanych związków chemicznych wynosiły od kilku do nawet kilkudziesięciu mikrogramów. Niektórzy pacjenci przeżyli wiele lat, ale inni umierali już po tygodniu.

The Brooklyn Rail donosi natomiast o poczynaniach dr Eugene L. Saengera z Cincinnati General Hospital w latach 1960-72. W tym czasie podał on setkom pacjentów potencjalnie śmiertelne dawki promieniowania. 89 osób zmarło w wyniku tych eksperymentów, choć źródło sugeruje, że nieudokumentowanych przypadków może być nawet 200. Saenger nie przyznał się do popełnionych zbrodni twierdząc, że jego prace były częścią przygotowań do ewentualnej wojny nuklearnej. Całe przedsięwzięcie było opłacane przez Departament Obrony, a z wyników skorzystało kilka agencji rządowych.

Poszkodowani pacjenci Cincinnati General Hospital twierdzą, że nigdy nie wyrażali zgody na podobne eksperymenty, a wszystkie formularze zostały sfałszowane. Z raportu sporządzonego przez placówkę dla Pentagonu wynika, że personel biorący udział w eksperymentach miał zakaz informowania pacjentów o stanie zdrowia, a nawet przebywania w ich obecności.

Eksperymenty z radioaktywnym jodem

Komisja Energii Atomowej przeprowadziła serię eksperymentów z radioaktywnym jodem na Stanowym Uniwersytecie Iowa - czytamy w artykule "Eugene Saenger, 90; physician conducted pivotal studies on effects of radiation exposure" opublikowanym w 2007 roku na łamach "Los Angeles Times". Były to szczególnie okrutne badania, ponieważ radioaktywny związek podawano kobietom w ciąży i noworodkom. Chciano w ten sposób sprawdzić, na jakim etapie oraz w jakim stopniu substancja przekracza barierę łożyskową. Podobne badania odbywały się jeszcze w kilku innych placówkach. Szacuje się, że wzięło w nich udział kilkaset ciężarnych kobiet oraz kilkadziesiąt nowo narodzonych dzieci.

Radioaktywnym jodem stale traktowanych było również ponad 100 mieszkańców Alaski - czytamy w publikacji z 2005 roku.

Atmosferyczne eksplozje

W 1954 roku amerykańscy naukowcy przeprowadzili serię badań na przypadkowo napromieniowanych mieszkańcach Wysp Marshalla. Byli oni narażeni na dawkę nawet 180 radów z powodu źle przeprowadzonej próby atomowej o kryptonimie Castle Bravo. Stwierdzono wówczas przypadki ciężkiej choroby popromiennej.

Jeszcze poważniejsza w skutkach okazała się eksplozja atmosferyczna będąca częścią przedsięwzięcia o kryptonimie Operation Plumbbob. Szacuje się, że uwolnione wówczas promieniowanie było przyczyną od 11 do 212 tys. zachorowań na raka tarczycy, co doprowadziło ostatecznie do 1100-21000 zgonów.

Górnicy z kopalni Uranu

Dr Alan R Cantwell Jr. w swojej publikacji z 2001 roku donosi o przypadku górników z kopalni uranu na terenie stanów Arizona, Utah, Colorado i Nowego Meksyku. Jego zadaniem pracownicy tych placówek nie byli poinformowani o zagrożeniu i konsekwencjach wynikających z wdychania radioaktywnego pyłu. Wielu z nich - w większości byli to rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej - zmarło przedwcześnie na raka płuc.

W następstwie tych wydarzeń kongresmen i prawnik reprezentujący górników oraz ich rodziny złożył pozew przeciwko Rządowi Federalnemu. Ze strony lekarzy padły wówczas argumenty, że wiedza na temat tych zagrożeń była niewystarczająca, aby podjąć odpowiednie działania. Inni twierdzili, że te nieoficjalne badania prowadzono w imię postępu w wiedzy medycznej. Ostatecznie sąd federalny w Arizonie umorzył sprawę, ponieważ amerykański rząd po prostu nie może zostać pozwany.

1,6 mln stron dokumentacji medycznej

W tym roku mija 20 rocznica odtajnienia dokumentacji z ponad 2000 eksperymentów, w których mogło wziąć udział nawet  20 tys. niczego nieświadomych obywateli USA. Byli nimi cywile, więźniowie, pracownicy federalni, pacjenci szpitali, ciężarne kobiety, niepełnosprawne dzieci oraz personel wojskowy. Większość była biedna lub cierpiała na nieuleczalne schorzenia.

Przez wiele lat - głównie za sprawą amerykańskiego rządu - wszelkie doniesienia o eksperymentach z substancjami radioaktywnymi traktowane były jako teorie spiskowe. Dopiero powołany przez prezydenta Billa Clintona Advisory Committee on Human Radiation Experiments (Komitet Doradczy ds. Eksperymentów Radiacyjnych) doprowadził do odtajnienia ponad 1,6 mln stron dokumentów. Stało się wówczas jasne, że od 1940 roku Komisja Energii Atomowej sponsorowała badania wpływu promieniowania na ludzki organizm. Ostateczny raport wydany przez Komitet Doradczy ds. Eksperymentów Radiacyjnych liczy kilka tysięcy stron.

Swojego przerażenia w związku z pracami amerykańskich naukowców nie kryła sekretarz ds. energii - Hazel O’Leary. W wywiadzie dla Newsweeka z 1994 roku powiedziała: "Kim byli ci ludzie i dlaczego to się stało? Jedyne co przychodzi mi na myśl to porównanie z nazistowskimi Niemcami".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: promieniowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy