Samobójstwo hackera

Dwudziestoośmioletni hacker ze Słowenii popełnił w zeszłym tygodniu samobójstwo. Nie wytrzymał ciążacej na nim presji i możliwości odpowiedzialności karnej. Robert Skulj znalazł sposób na włamanie się do systemu jednego ze słoweńskich banków. Nie skorzystał jednak z niego, lecz zaoferował bankowi dokładny opis dziury w zabezpieczeniach wraz ze sposobem jej załatania za pół miliona euro.

Dwudziestoośmioletni hacker ze Słowenii popełnił w zeszłym tygodniu samobójstwo. Nie wytrzymał ciążacej na nim presji i możliwości odpowiedzialności karnej. Robert Skulj znalazł sposób na włamanie się do systemu jednego ze słoweńskich banków. Nie skorzystał jednak z niego, lecz zaoferował bankowi dokładny opis dziury w zabezpieczeniach wraz ze sposobem jej załatania za pół miliona euro.

Bank po dłuższych negocjacjach odmówił i skierował sprawę do sądu. Skulj trafił do aresztu, a stworzonego przez niego konia trojańskiego (wraz z łatką chroniącą przed nim) skonfiskowano. Chociaż sąd przytomnie zauważył, że nie doszło w ogóle do próby włamania, a luka w zabezpieczeniach faktycznie istnieje, w związku z czym nie ma powodu by hackera karać, Skulj poczuł się oszukany. Bank rzecz jasna dalej obstawał przy swoim - nie dość, że nie zamierzał zgodzić się na jakiekolwiek odszkodowanie, to chciał w dalszym procesie dowieść przestępstwa hackera. Poddany stałej presji, zastraszany więzieniem, Skulj zastrzelił się

Reklama

(Enter)

Dowiedz się więcej na temat: samobójstwo | bank | haker
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy