Nie darują starych grzechów

Inwestorów, którzy w 2000 roku dofinansowali dawny serwis Napster, czeka proces wszczęty w wyniku działań ze strony koncernów muzycznych. Głównym pozwanym jest niemiecki koncern Bertelsmann, któremu poprzedni Napster zawdzięczał zastrzyk finansowy w wysokości 90 milionów USD.

Inwestorów, którzy w 2000 roku dofinansowali dawny serwis Napster, czeka proces wszczęty w wyniku działań ze strony koncernów muzycznych. Głównym pozwanym jest niemiecki koncern Bertelsmann, któremu poprzedni Napster zawdzięczał zastrzyk finansowy w wysokości 90 milionów USD.

Zdaniem wytwórni muzycznych, które wniosły łącznie 27 powództw przeciwko Bertelsmannowi, fundusze te pozwoliły Napsterowi na kontynuowanie działalności przez dodatkowe kilkanaście miesięcy, aż do ostatecznego ogłoszenia upadłości w 2002 roku. Przemysł muzyczny twierdzi, że umożliwiło to kontynuowanie pirackich praktyk na wielką skalę i wycenia straty, jakie z tego tytułu poniósł na 17 miliardów dolarów, domagając się odpowiednich odszkodowań. Bertelsmann broni się, twierdząc, że był tylko inwestorem, a obarczanie go odpowiedzialnością finansową za działania nieistniejącej już firmy jest chybione. Zastrzyk finansowy dla Napstera wiązał się z planami przekształcenia go w legalny, płatny serwis - zostały one jednak zniwelowane przez bankructwo tej firmy. Wysuwane zarzuty nie dotyczą natomiast działającego obecnie pod nazwą Napster serwisu - z masy upadłościowej dawnego Napstera firma Roxio wykupiła bowiem wyłącznie prawa do jego nazwy i loga. Nowy Napster nie jest zatem w sensie prawnym kontynuatorem dawnego serwisu. Proces dotyczący wszystkich wniesionych powództw rozpoczyna się właśnie przed sądem w San Francisco. Przedstawiciele wytwórni muzycznych, którym prasa zarzuca pazerność, okazali się nieosiągalni, aby skomentować tę sprawę.

Reklama

(Enter)

Dowiedz się więcej na temat: zastrzyk | serwis | Napster
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy