Legal czy illegal?

Co w dzisiejszym świecie opłaca się bardziej - bycie "legalnym" czy ściąganie plików naruszających prawo autorskie?

Jednym z pierwszych zajęć, jakimi zaczął się parać człowiek, było złodziejstwo. Bo to prosty sposób na to, aby móc przeżyć bez zbytniego wysiłku. Jednak od czasów, gdy po ziemi chodziły dinozaury, wiele się zmieniło. Stworzono prawo, które ścigało tych, którzy dorabiali się kosztem innych. Rozwój techniki sprawił, iż życie złodziei stało się o wiele trudniejsze i skomplikowane, ale to nie zniechęciło amatorów łatwego zarobku. Technika przysłużyła się także im.

Lepsza broń zapewniła im bezpieczeństwo, dobrze strzeżone skarbce okazały się świetnymi celami dla zorganizowanych grup, a coraz to nowe systemy zabezpieczeń tylko wzmagały apetyt i rozwój kolejnych sposobów na ich ominięcie. Złodziejstwo stało się sztuką. Zaczęto tworzyć nawet gildie specjalizujące się w zbrodniczym fachu. I tak po wielu latach dotarliśmy do momentu, gdy powstała sieć zwana dzisiaj internetem. sieć, której większość użytkowników to właśnie według prawa złodzieje.

Reklama

Krótki wstęp - łyk historii P2P

Na początku trudno było sobie wyobrazić, aby internet mógł być miejscem jakiejkolwiek zbrodni. Jednak nie minęło dużo czasu, a tajemnicza sieć rozrosła się do tego stopnia, że stała się dostępna praktycznie dla każdego. Jednym z podstawowych praw marketingu jest to, że swoje towary i reklamy należy umieszczać w miejscach, które są dostępne i często odwiedzane przez potencjalnych klientów.

Dlatego też niedługo później internet był wręcz zalany wszelkiego rodzaju sklepami internetowymi, ogłoszeniami, reklamami, a także produktami multimedialnymi takimi jak oprogramowanie, filmy, muzyka i tym podobne. Sieć stała się jednym wielkim hipermarketem, a w każdym hipermarkecie jest sposób na to, aby ominąć kasę i ochroniarza, zawsze też są osoby, które to robią. Nie inaczej było w tym wypadku. Tutaj sposób na darmowe zakupy okazał się wręcz banalnie prosty. Okazało się że film, muzyka lub program nie jest jak batonik w supersamie.

Pliku mp3 nie używamy jeden raz tak jak raz jemy Snickersa. Utwór po tym, jak go już zakupiliśmy, zostaje u nas dopóki go nie sami nie wyrzucimy i możemy go używać tyle razy, ile nam się żywnie podoba. Co jeszcze odróżnia plik mp3 od Snickersa? Batonika nie jesteśmy w stanie skopiować, a utwór jak najbardziej i to bez większego nakładu pracy.

Oczywiście ten fakt był już znany od początku istnienia komputerów, ale dopiero internet pozwolił na to, aby kopie plików zaczęły krążyć nie tylko w gronie najbliższych znajomych, ale praktycznie po całym świecie. Dzięki temu zabiegowi ludzie zaczęli masowo wymieniać się swoimi zbiorami.

Aby to ułatwić, została stworzona specjalna sieć p2p czyli peer-to-peer. Dzięki niej komputery korzystające z programów do jej obsługi stawały się naraz serwerami i klientami. To z kolei oznacza, że komputer w takiej sieci może zarówno udostępniać, jak i ściągać pliki w jednym czasie. Takie rozwiązanie sprawiło, że kupowanie filmów, płyt z muzyką itp. stało się kompletnie bezzasadne chyba, że ktoś chciał mieć koniecznie oryginał. I wszystko byłby pięknie gdyby nie to, że jednak w świetle prawa nie jest to rzecz legalna i w niektórych wypadkach można spotkać się ze sporymi konsekwencjami za pobranie jakiegoś muzycznego albumu czy też np. oprogramowania.

Ściąganie w świetle prawa

Jak się okazuje, korzystanie z sieci p2p w niektórych przypadkach może być jak najbardziej legalne. Mianowicie według przepisów zawartych w trzecim rozdziale ustawy z 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a w szczególności w art. 23, dopuszczalne jest "podzielenie się" utworami w ramach tzw. użytku osobistego. Pojęcie to obejmuje zarówno korzystanie z danego utworu przez nabywcę egzemplarza utworu, licencji itp. jak również osoby pozostające w związku osobistym, takim jak pokrewieństwo, powinowactwo czy też stosunek towarzyski. Wydaje się zatem, iż jeśli doszłoby do wymiany plików za pomocą sieci peer-to-peer między osobami pozostającymi w związku osobistym, to przepisy ustawy o prawie autorskim, wcale tego by nie zabraniały.

Niestety jednak, nie jest tak kolorowo jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Po pierwsze, dozwolony użytek został wyłączony w odniesieniu m.in. do programów komputerowych.

To z kolei oznacza, iż nie tylko nie wolno nam w świetle ustawy wymieniać się programami komputerowymi w sieci, ale także udostępniać ich do korzystania osobom innym, niż uprawnione z licencji na program komputerowy. I tutaj, gdzie już może się wydawać, że wszystko stracone i nie ma już nadziei na legalne ściąganie okazuje się, że ustawa o prawie autorskim nie określa definicji programu komputerowego.

W nauce prawa autorskiego jest on najczęściej rozumiany jako "zespół komend przeznaczonych do wykonania przez komputer, zapisany w języku zrozumiałym dla tego komputera." Ustawa o prawie autorskim odróżnia niektóre kategorie tego, co powszechnie rozumie się jako program komputerowy. Wyróżnia się np. program komputerowy i elektroniczną bazę danych. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do tego, iż na gruncie prawa autorskiego rozróżnia się poszczególne grupy wytworów informatycznych. Obok siebie istnieją programy komputerowe, bazy danych, gry, pliki z muzyką czy wideo (nie będące zarazem programami komputerowymi).

I już byłoby wszystko pięknie gdyby nie art.35 ustawy, zgodnie z którym dozwolony użytek nie może godzić w słuszne interesy twórcy, takie jak np. prawo do wynagrodzenia za utwór. Biorąc pod uwagę te wszystkie przepisy, zgodne z prawem będzie jeśli podzielimy się filmem z kolegą z bloku, ale już niekoniecznie udostępnienie tego filmu w taki sposób, aby mogły go dostać osoby nie związane z udostępniającym. Czyli innymi słowy udostępnienie w sieci peer-to-peer filmu jest legalne wtedy, gdy udostępniamy go tylko osobom z nami związanymi.

Oto kilka punktów, których musisz przestrzegać jeśli chcesz być "legalny":

* Każdy nabywca określonego utworu, w ramach tzw. "użytku osobistego", ma prawo do udostępniania pliku osobom, które pozostają z nim w związku osobistym czyli np. powinowactwo czy też stosunek towarzyski. Nie może się to jednak odbywać, jeśli narusza to interes twórców danego utworu.

* Zawsze gdy legalnie nabywasz płytę CD czy też DVD, masz możliwość wykonania kopii. Gdyby zdarzyło się tak, że zabezpieczenia nałożone na płytę uniemożliwiają przeprowadzenie podobnego zabiegu, to w ramach praw konsumenckich, możesz poprosić dostarczenie kopii płyty samego producenta.

* Materiały chronione prawem autorskim, nie mogą być przez nabywcę udostępniane obcym osobom tak jak to np. zazwyczaj dzieje się w sieci peer-to-peer. Grozi za taki występek odpowiedzialność karna w formie pozbawienia wolności. Także autor danego materiału, ma prawo do pozwania danej osoby jeżeli uzna, że poprzez nielegalne udostępnianie jego twórczości, został on pozbawiony dochodów.

* Korzystanie z oprogramowania bez licencji na użytek osobisty jest zabronione, a jeśli takowe oprogramowanie, zostanie wykorzystane do odniesienia korzyści majątkowych, to podlega to karze w formie grzywny oraz pozbawienia wolności do lat pięciu.

Ile i za co?!

Prawo dotyczące piractwa komputerowego jest niezwykle zagmatwane i często sprzeczne same ze sobą. Dlatego też nie można do końca określić za co, i ile, można dostać, gdy już stanie się przed obliczem sprawiedliwości. Ale realne zagrożenie karne pojawia się dopiero w momencie, kiedy uczynimy sobie z wymiany plików źródło dochodu. Groźniejsze mogą być w skutkach tzw. roszczenia cywilnoprawne, jakie poszkodowany artysta, może skierować wobec udostępniającego pliki.

Może on domagać się zaniechania naruszenia, wydania uzyskanych korzyści albo zapłacenia w podwójnej, a w przypadku, gdy naruszenie jest zawinione, potrójnej wysokości stosownego wynagrodzenia z chwili jego dochodzenia. Przekładając to na bardziej przystępna formę np. jeśli Michał Wiśniewski, za każde ściągnięte ze sklepu z mp3 otrzymuje dwa złote, to będzie on miał prawo domagać się czterech lub sześciu złotych odszkodowania. W przypadku osób udostępniających plik to odszkodowanie dla Michała mogłoby być wielokrotnością ilości ściągniętych plików razy należne wynagrodzenie. Jednak do tej pory żaden taki proces się nie odbył, wiec o tym, jakby to wyglądało, można zaledwie spekulować.

Na chwile obecną, w Polsce wyroki za przestępstwa komputerowe odsiaduje blisko pół tysiąca osób. Jest to zaledwie drobny ułamek z całkowitej liczby 80 tysięcy obywateli skazanych na karę pozbawienia wolności. Dane Komendy Głównej Policji pokazują, iż średnia wykrywalność tego typu przestępstw to ponad 70 proc.. W dużej mierze są to wszelkiego rodzaju oszustwa i wymuszenia, ale także fałszerstwa wykonane za pomocą komputera. Zwykła kradzież, przemyt sprzętu komputerowego, a także przypadki piractwa komputerowego nie podlegają tej statystyce, gdyż są one traktowane jako przestępstwa o innym ciężarze gatunkowym.

Same kary za np. korzystanie z nielegalnego oprogramowania są co najmniej nie wysokie. Ustawa o prawie autorskim mówi, iż karami mogą być grzywna, ograniczenie wolności lub więzienie do lat 5 w przypadku, gdy z korzystania z nielegalnego oprogramowania sprawca uczynił sobie źródło dochodu. W przeciwnym wypadku będziemy co najwyżej zobowiązani do zapłacenia za produkt, który używaliśmy nielegalnie. Przekładając to na logiczne myślenie - ściągamy program i używamy go "na lewo".

Mija jakiś czas i prawo zaczyna się nami interesować. Rozpoczynają się nieprzyjemności. Czyli? Zapłacenie za ściągnięty program. Wniosek? Przez - załóżmy - kilka miesięcy nasz przykładowy pirat używał programu za darmo aż w końcu za niego zapłacił. Wniosek numer dwa? Całe osiedle, na którym mieszka, nadal używa programu za darmo, bo on jako jedyny na kilkaset osób został "namierzony". Nie trudno chyba przekalkulować sobie, że w takim wypadku piractwo się opłaca, bo nawet jeśli nas złapią, to i tak po prostu zapłacimy za program, który używamy, a na złapanie nas jest szansa jak jeden do tysiąca, więc zaryzykować jak najbardziej warto.

Podsumowanie

Polskie prawo jest do tego stopnia niedoskonałe, iż chyba w żadnym przypadku nie można mieć pewności, czy w danych okolicznościach udostępnienie pliku z muzyką, filmem czy też grą jest legalne czy też może nas spotkać za to kara i nieprzyjemność ze strony wymiaru sprawiedliwości. Chyba najpewniejszym sposobem byłoby po prostu zawsze kupowanie oryginałów, tylko problem tkwi w tym, że taki jeden oryginał np. przeciętej gry to koszt niemal stu złotych.

A jeśli grę ściągniemy to będzie to zaledwie koszt prądu, jaki zużył komputer w czasie ściągania i mimo tego, że cena energii elektrycznej w Polsce idzie w górę, to i tak jest to kwota o wiele mniejsza niż cena proponowana przez producentów. Sytuacja jeszcze bardziej przechyla potencjalnego usera na "ciemną stronę mocy", gdy ma potrzebę posiadania np. systemu operacyjnego z firmy Microsoft. Cena, jaką przyjdzie zapłacić uczciwemu użytkownikowi jest dla wielu nawet nie tyle za duża, co po prostu nierealna, a przy ściąganiu nadal jest to zaledwie koszt prądu i ewentualnie chwila strachu za każdym razem, gdy do naszej kamienicy wita policja.

Różnica, jaka jest pomiędzy produktem ściąganym a kupowanym jest zazwyczaj taka, że do tego pierwszego, przed odpaleniem potrzebny będzie jeszcze crack. Czyli właściwie różnic nie ma, dlatego też większość użytkowników wybiera produkt "darmowy", w myśl zasady z reklam proszków do prania - "Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?"

Damian Rutkiewicz

PCArena.pl
Dowiedz się więcej na temat: mp3 | pliki | komputer | Internet | udostępnienie | ściąganie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy