Relacjonował na Facebooku awaryjne lądowanie Boeinga 737

Na pokładzie Boeinga 737-300 linii Southwest Airlines lecącego z Nowego Jorku do Dallas zginęła jedna osoba, a wszyscy podróżujący samolotem byli w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Co zrobił jeden z podróżujących? Zalogował się do pokładowego Wi-Fi zaczął "nadawać na żywo" całe zajście".

Jedna osoba zginęła po tym, jak w czasie lotu eksplodował silnik samolotu. Fragmenty jego poszycia, uderzając w kadłub, wybiły szybę w kabinie pasażerskiej, co spowodowało nagły spadek ciśnienia. Pasażerka została wessana do wytworzonej w ten sposób dziury. 43-letnia Jennifer Riordan zmarła (więcej informacji w tym materiale).

Pochodzący z Teksasu Marty Martinez zamiast postępować zgodnie z zaleceniami załogi, będąc przekonanym, że to jego "ostatnie chwile na Ziemi", zaczął relacjonować sytuację na Facebooku korzystając z funkcji transmisji live. Najpierw jednak musiał on zalogować się do pokładowego internetu, podać swoje dane, wpisać numer karty kredytowej, a potem zapłacić osiem dolarów. To wszystko w trakcie awaryjnego lądowania. 

Jak się miało okazać po lądowaniu, inni pasażerowie również próbowali skorzystać z pokładowego internetu. Nikomu jednak nie udało się rozpocząć relacji live.

Martinez tak bardzo skupił się na Facebooku, że zapomniał prawidłowo założyć maskę tlenową.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama