ONZ zamiast ICANN?

W piątek zakończyło się spotkanie ponad 200 polityków, aktywistów różnych organizacji i przedstawicieli dużych firm (jak Hewlett Packard czy Cisco). Przedmiotem spotkania był "bałagan panujący w internecie". Strony doszły do wniosku, ze za dużą część tego bałaganu odpowiada amerykańska rządowa organizacja ICANN od 1998 roku opiekująca się domenami netowymi całego świata. Zebrani postanowili wystosować apel do amerykańskich władz, aby kompetencje coraz gorzej - ich zdaniem - radzącej sobie ICANN przekazać międzynarodowej organizacji działającej pod auspicjami ONZ.

Obecny na spotkaniu sekretarz generalny ONZ Kofi Annan skrytykował obecny tryb przyznawania i rozdzielania domen oraz zaządzania standardami internetowymi "oparty na dominacji USA, Kanady, Japonii i Unii Europejskie"j. Organizacji ICANN zarzucił także zbyt bliskie powiązania z administracją USA i "przeraźliwie wolne działanie". Oponenci dotąd jednak nie krytykowali otwarcie ICANN - bojac się, że nie zostaną poparci a w odwecie ICANN wyłączy im domeny, co już nieraz w stosunku do niektórych "podskakujących" robiła.

Sekretarzowi odpowiedział zaproszony na spotkanie Paul Twomey - szef ICANN. Stwierdził, ze jego organizacja, a także rząd USA są gotowe na rozmowy i ustępstwa. ICANN modernizuje się - powoli, ale jednak - dodał Twomey, jednocześnie stwierdzając, że nie zamierza oddawać internetowej władzy. "Przecież w radzie nadzorczej ICANN są obywatele nie tylko USA ale i 17 innych państw z całego świata" - powiedział Twomey. Niemniej ICANN jest otwarta na szeroko idącą współpracę z ONZ.

Reklama
Dowiedz się więcej na temat: organizacja | USA | ONZ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy