Dlaczego nie dolecimy do najbliższego układu planetarnego?

Astronomowie odkryli nową planetę w układzie Alpha Centauri - najbliższych nam gwiazd, nie licząc Słońca. Ale co tak naprawdę oznacza tutaj przymiotnik "najbliższych"? Czy ludzkość może brać pod uwagę ewentualną wyprawę do sąsiedniego układu?

Alpha Centauri oddalona jest od nas o 4,3 lat świetlnych. Tę wielkość można zobrazować na dwa czytelne sposoby. Oba ciała niebieskie dzieli dystans 41 bln km, czyli prawie 300 tys. razy więcej niż Ziemię i Słońce. Można również odnieść się do bardziej obrazowego porównania. Otóż jeśli nasz glob byłby wielkości ziarenka piasku, to Alpha Centauri leżałaby w odległości aż 10 km.

Wykorzystywane przez nas pojazdy nie są w stanie pokonać takiej odległości. Maksymalna prędkość wycofanych z użycia wahadłowców wynosiła ok. 28 tys. km/h. Podróż w takim tempie trwałaby niewyobrażalne 165 tys. lat. W nieco krótszym czasie, bo około kilkudziesięciu tys. lat, doleciałaby tam sonda, np. Voyager 1, któremu opuszczenie granic naszego układu zajęło 35 lat.

Konwencjonalne metody podróżowania nie wchodzą w grę. Tutaj musimy liczyć na tęgie umysły pracowników NASA i prywatnych firm z branży kosmicznej, które starają się obejść ograniczenia związane z napędem i paliwem. Pomysłów jest mnóstwo - od silników opartych na antymaterii, po czysto teoretyczne metody wykorzystujące zakrzywianie czasoprzestrzeni. Jedno jest pewne - granice naszego układu będą dla nas niedostępne jeszcze przez wiele dziesięcioleci.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: układ planetarny | Alpha Centauri | Kosmos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy