Nielegalnie zwiększano cenę akcji Apple?

Jak donosi "The Wall Street Journal", prokuratorzy federalni prowadzą postępowanie, mające wyjaśnić, czy nie dochodziło do ujawnienia informacji, które mogły mieć wpływ na kursy cen akcji Apple.

Akcje Apple to jedne z najbardziej wartościowych papierów w sektorze IT. Od lat ich ceny zwyżkują i można na nich dobrze zarobić. Dokładnie przed rokiem sprzedawano je po 204,44 dol., obecnie ich cena przekracza 313 dolarów, a od czasu gdy na przełomie lat 1997/1998 Steve Jobs zaczął reformować stojącą na krawędzi bankructwa firmę, cena akcji wzrosła... 100-krotnie.

Niewiele przedsiębiorstw może pochwalić się takimi zwyżkami kursu. Dla porównania, w tym samym czasie akcje Microsoftu zyskały na wartości dwukrotnie, cena akcji Intela zwiększyła się o 20 proc., IBM-a zwiększyły swoją wartość czterokrotnie, podobnie jak akcje Oracle'a.

Teraz, jak donosi "The Wall Street Journal", prokuratorzy federalni prowadzą postępowanie, mające wyjaśnić, czy nie czy nie dochodziło do ujawnienia informacji, które mogły mieć wpływ na kursy. Jak wyjaśnia były szef amerykańskiej Komisji Giełd Paul Atkins, do nielegalnego zjawiska "insider trading" dochodzi wówczas, gdy handlujemy akcjami na podstawie informacji uzyskanej od osoby, o której wiemy, że ma ona obowiązek zachować tę informację w tajemnicy.

Reklama

Działanie takie jest nielegalne, gdyż podejmowanie decyzji na podstawie nieupublicznionych informacji daje przewagę nad innymi graczami na rynku. W USA i wielu innych krajach osoby pracujące w danej firmie mogą kupować jej papiery wartościowe, jednak nie mogą przy tym kierować się informacjami, które nie są publiczne. Dlatego też spoczywa na nich obowiązek poinformowania o przeprowadzonych przez siebie transakcjach w ciągu kilku dni od ich zakończenia. To pozwala na sprawdzenie, czy nie zostały one przeprowadzone nielegalnie.

Prokuratorzy podejrzewają, że wiele małych firm doradczych, działających jako konsultanci przy dużych sieciach eksperckich, mogło przekazywać swoim klientom poufne informacje, co z kolei zachęcało ich do kupna akcji Apple i prowadziło do zwyżek kursu. Konsultanci mają kontakty np. z fabrykami produkującymi na zlecenie koncernu Jobsa czy z ich dostawcami. Informacje takie są im potrzebne do sprawdzania, jak radzi sobie firma. Jednak niewykluczone, że dane te trafiały następnie do maklerów handlujących akcjami Apple, analityków i inwestorów. Ci, dowiadując się wcześniej o nowych produktach czy wielkości składanych zamówień, mogli przewidywać, jak wpłynie to na kursy akcji.

Na przykład w ubiegłym tygodniu analityk z firmy RBC Capital Markets wysłał do swoich klientów informację, że w bieżącym kwartale produkcja iPadów wzrośnie, a w 2011 roku zostanie wyprodukowanych 40 milionów tych urządzeń. Stwierdził również, że produkcja obecnej wersji iPada zakończy się w styczniu, a w tym samym miesiącu rozpocznie się produkcja kolejnej wersji.

Gdy informacje takie przedostały się do wiadomości publicznej, akcje Apple spadły z 308,43 do 306,73 dol. Z kolei gdy kilka tygodni wcześniej firma Rodman & Redshaw ostrzegła swoich klientów, że miesięczna produkcja iPada nie przekroczy znacząco 2 milionów sztuk i informacja taka została upubliczniona, cena akcji spadła z 316,65 do 308,03 dol. Widać więc, jak dużą przewagę daje korzystanie z nieupublicznionych danych.

W związku z rozpoczętym śledztwem fundusze hedgingowe i inwestorzy organizują spotkania z urzędnikami SEC i prawnikami, by dowiedzieć się, gdzie przebiega granica, poza którą zaczyna się bezprawne działanie.

Mariusz Błoński

kopalniawiedzy.pl
Dowiedz się więcej na temat: wall | akcje | Apple
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy