Komórka lub... zasiłek

Za posiadanie komórek ubodzy z Katowic tracą prawo do zasiłku. "Jak złapię dorywczą robotę, jeśli szef nie będzie miał do mnie numeru?" - pytają. Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", zgodnie z ustawą o pomocy społecznej człowiek, który nie sprzeda dóbr zbędnych do przeżycia, może stracić prawo do zasiłku. W Katowicach za taki luksusowy przedmiot uznano telefon komórkowy.

Za posiadanie komórek ubodzy z Katowic tracą prawo do zasiłku. "Jak złapię dorywczą robotę, jeśli szef nie będzie miał do mnie numeru?" - pytają. Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", zgodnie z ustawą o pomocy społecznej człowiek, który nie sprzeda dóbr zbędnych do przeżycia, może stracić prawo do zasiłku. W Katowicach za taki luksusowy przedmiot uznano telefon komórkowy.

"Jeśli ktoś dostaje od nas 140 zł na żywność, bo nie stać go nawet na chleb, to skąd bierze pieniądze na telefon? Musi mieć dodatkowy dochód albo marnotrawi zasiłek" - mówi gazecie Barbara Kowalczyk, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach. Choć ubodzy nie chwalili się komórkami, jej podwładni wykryli, kto je ma. "Nasi podopieczni pobierają zasiłek z bankomatu. Zauważyliśmy, że na umowach z bankiem na pytanie o kontakt telefoniczny wielu podawało numer komórki" - mówi Kowalczyk. W listopadzie wszczęto 620 postępowań w sprawie posiadania komórek. 20 osób już straciło zasiłki - pisze GW. Andrzej, 20 lat, bezdomny mówi: "Szukam pracy. Jak ma mnie ktoś zawiadomić, że znalazła się dla mnie oferta? Komórka to mój jedyny adres!" - tłumaczy dziennikarzowi "Gazety Wyborczej". Komórki mają nawet mieszkańcy kanałów: "Boimy się kradzieży, pobicia, podpaleń. Dzięki komórce można chociaż zawiadomić policję albo straż pożarną" - mówią.

Reklama

Jolanta Łukasik z ministerstwa pracy i polityki społecznej jest zdumiona postępowaniem katowickiego MOPS-u. Mówi, że nie istnieje lista dóbr, które osoba musi spieniężyć, żeby otrzymać zasiłek. "Czy telefon jest luksusem?" - zastanawia się. "Dla mnie jest po prostu ważny. Jak mi go skradziono, nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem, dokąd iść. Może w Katowicach chodzi o to, że ktoś wydaje na rozmowy telefoniczne pieniądze przyznane na żywność i teraz chodzi głodny on albo jego dzieci? Gdy ktoś oszczędnie korzysta z telefonu, to nie widzę żadnego problemu" - mówi - dziennikarzowi gazety. Dodaje, że jeśli ktoś poczuł się pokrzywdzony przez odebranie zasiłku, może się odwołać do Samorządowego Kolegium Odwoławczego - informuje "Gazeta Wyborcza".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Gazeta Wyborcza | żywność | Katowice | telefon | 'Gazeta Wyborcza' | komórka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy