Tradycyjna telewizja zniknie za 16 lat? A gdzie tam!

Szef Netfliksa oznajmił, że to już koniec. W 2030 roku tradycyjnej telewizji nie będzie, zniknie jak kiedyś dorożki, zastąpione przez auta. Brzmi jak dobry nagłówek? Tak – dobry nagłówek i nic więcej.

Ostatnio pisałam o tym, że Netflix pożera już 35 proc. ruchu internetowego w USA i że u nas też tak będzie. teraz Wirtualne Media cytują szefa Netfliksa, który mówi, że telewizja już może się zwijać. Czy aby na pewno tak jest?
 
Telewizja zniknie, jak koń i dorożka

Reed Hastings z Netfliksa swoje mocne tezy wygłosił podczas konferencji w Mexico City. Powiedział, że rynek przechodzi ewolucję, która zakończy się zniknięciem tradycyjnej telewizji w 2030 roku. Wszystko dlatego, że przestanie być potrzebna, tak jak przestały być potrzebne konie pociągowe, kiedy pojawiły się samochody. Coś takiego jak program telewizyjny całkiem zniknie ze świadomości odbiorców, zastąpione przez internetową odmianę telewizji.
 
Hastings jest przekonany o swojej racji i przypomina, że zdarzało już mu się w przeszłości wygłaszać trafne prognozy. W 2013 roku pisał na przykład o tym, że kolejni nadawcy dostrzegą potęgę telewizji w internecie – i proszę, aż trzy amerykańskie stacje TV (HBO, Showtime i CBS) postanowiły uruchomić odrębne serwisy VoD. Rewolucja dzieje się na naszych oczach.
 
Netflix – 50 mln widzów, Super Bowl – 112 mln widzów

Reklama

Problem w tym, że jeśli porównać suche liczby, to ta rewolucja na razie odbywa się w skali mikro. Owszem, Netflix, który w tym roku przekroczył magiczną liczbę 50 mln użytkowników na świecie, to potęga. Owszem, Amerykanie korzystają z niego jak szaleni, doprowadzając do rozpaczy dostawców internetu. Ale w tym czasie z tradycyjną telewizją nic strasznego się nie dzieje. Finał Super Bowl w 2014 roku zgromadził przed telewizorami 112,2 mln Amerykanów i był najchętniej oglądany w historii. Ci wszyscy ludzie zasiedli przed telewizorami w tym samym czasie. "House of Cards" o takiej publice nie ma co na razie marzyć. 

W Polsce te dysproporcje mają inną skalę, ale widać je równie wyraźnie. Wystarczy popatrzeć na wyniki wydarzeń sportowych czy popularnych seriali, oglądanych często przez 10 mln i więcej widzów naraz. Tymczasem serwisy VoD o milionach użytkowników na razie nie mają co marzyć.
 
Mecz w telewizji, komentarz na Fejsie

Czy to się zmieni? Na pewno. Reed Hastings ma rację, mówiąc, że takie serwisy jak Netflix będą w najbliższym czasie pięknie rosły. Ale tradycyjna telewizja jest bardzo daleka od podzielenia losu konia i dorożki. Wszystko dlatego, że przyzwyczaiła nas do niemyślenia, niepodejmowania wyborów. Od lat oglądamy te same programy na tych samych kanałach. Jesteśmy zbyt leniwi, żeby to zmienić, a jeśli zdarzy nam się zajrzeć w trakcie oglądania telewizji do internetu, to głównie po to, aby napisać na Fejsie: "goool!". I cieszyć się poczuciem wspólnoty, które daje nam w tym momencie jednoczesne oglądanie tego samego w telewizji.
 
Ci, którzy lubią i chcą dokonywać bardziej skomplikowanych wyborów co do oglądanych programów, to wciąż mniejszość. Owszem, rosnąca w siłę, ale na razie nijak mająca się do mas oglądających tradycyjną telewizję. 16 lat to za mało, żeby sytuacja się odwróciła.

Marta Wawrzyn

gadżetomania.pl

Gadżetomania.pl
Dowiedz się więcej na temat: Netflix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy