Sąd przeciwko samowolnej cenzurze

W Państwie Środka zapadł precedensowy wyrok, który może wpłynąć na cenzurowanie treści w internecie w przyszłości.

Profesor Hu Xingdou znany jest ze swojego krytycznego stosunku do władz chińskich i podejmowanych działań. Gdy w swoim blogu zaczął pisać o korupcji w rządzie czy brutalności policji, szybko zwrócił na siebie uwagę cenzorów. Dopiero jednak wpis poruszający temat reedukacji poprzez pracę w specjalnych obozach sprawił, że w marcu br. Xin Net, na serwerach którego znajduje się strona pana Hu, otrzymał polecenie jej zamknięcia.

Stało się dokładnie to, czego można było się spodziewać. Władze w Pekinie nie tolerują i tolerować nie będą krytyki pod swoim adresem. Jednak Hu nie dał za wygraną i pozwał operatora do sądu. To już samo w sobie jest wydarzeniem wielkiej wagi. Jeszcze większe znaczenie ma jednak fakt, że sąd w dzielnicy Daxing w Pekinie stanął po stronie blogera - informuje serwis Ars Technica.

Reklama

Sąd zwrócił uwagę na umowę, jaką Xin Net podpisuje ze swoimi klientami. Jest w niej zawarta klauzula, że zanim strona zostanie zablokowana, użytkownikowi powinny zostać przedstawione dowody na to, że zawiera ona nielegalne treści i dana szansa na zmianę zawartości. W przypadku pana Hu doszło do natychmiastowego zablokowania strony.

Mimo że sąd nie wypowiedział się bezpośrednio na temat wolności wypowiedzi w internecie, dał czytelny sygnał, że samowolka nie może być tolerowana. Nakazał firmie Xin Net zwrot dwuletniej opłaty za usługę dostępu do internetu - pan Hu odzyskał więc 201 dolarów.

Nie ma jednak co się łudzić, że sądy nagle wyzwolą się spod politycznego parasola i zaczną stawać po stronie przeciwników politycznych rządu. Sąd w Daxing pokazał jednak, że prawo, nawet w Chinach, musi być respektowane.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: sady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy