Rozpoznawanie twarzy w internecie - koniec anonimowości

Programy komputerowe potrafią dziś identyfikować osoby lepiej i szybciej niż człowiek. Specjaliści ds. ochrony danych osobowych ostrzegają: wkrótce trudno będzie zachować anonimowość i prywatność.

Kim jest ta atrakcyjna kobieta przy stoliku obok? Jak nazywa się młody chłopak za barem? W przyszłości, zanim zagadniemy obcych ludzi, będziemy mogli ich sprawdzić. Wystarczy zrobić zdjęcie smartfonem. Zostanie ono porównane z miliardami zdjęć w internecie. Służy do tego specjalne oprogramowanie do automatycznego rozpoznawania twarzy. Korzystając z serwisów społecznościowych, może ono pokazać nie tylko imię i nazwisko danej osoby, ale i inne informacje. Czy jest z kimś w związku? Jakie miejsca odwiedza? Co lubi, jakiej muzyki słucha, jakie ma poglądy? Jedno zdjęcie wystarczy, by prześwietlić każdego.

Dzisiaj można zidentyfikować niemal każdego

Technologia, która wyławia twarz spośród miliarda innych, nie jest wcale taka nowa. Do tej pory była jednak dostępna tylko dla wybranych grup, takich jak tajne służby czy policja. Ich superkomputery już przed laty w ciągu kilku sekund przetwarzały zdjęcia o dużej rozdzielczości, najlepiej zrobione od przodu i przy dobrym oświetleniu.

Dzisiaj prawie każdy ma superkomputer w kieszeni. Smartfony wyposażone są w aparaty o rozdzielczości 8 megapikseli, dwurdzeniowe procesory i dostęp do szybkiego internetu. Programy takie, jak te z firm Viewdle i Face.com mają teoretycznie możliwość wyświetlania informacji o dowolnym sfotografowanym na ulicy przechodniu. Jeśli takie działanie programów do rozpoznawania twarzy nie zostanie zabronione przez odpowiednie regulacje prawne, w przyszłości każdy będzie mógł zostać zidentyfikowany przez każdego.

Reklama

W ten sposób można będzie na przykład dowiedzieć się więcej o osobie, która nam się podoba. Ale znajdą się i tacy, którzy wykorzystają programy rozpoznające twarz do szukania informacji o osobach, które chcą nękać albo okraść. Trafność wyszukiwania wynosi 97 procent. Jedyny warunek: dana osoba musi być wcześniej "otagowana", czyli oznaczona w bazie danych.

A największa prywatna baza zdjęć i danych osobowych na świecie - Facebook - wprowadziła automatyczne rozpoznawanie twarzy.

Użytkownicy internetu dodają trzy miliardy zdjęć miesięcznie

Użytkownicy Facebooka, Flickr i Google dodają prawie 3 miliardy zdjęć miesięcznie - w tym również takich, na których są ludzie niezarejestrowani w tych serwisach. Gdy zdjęcie zostanie załadowane, serwis społecznościowy sugeruje na podstawie fotografii ze swoich zasobów, kto jest na nim widoczny. Jeśli oprogramowanie nie zna tych osób, pyta publikującego o ich nazwiska. Na całym świecie codziennie ok. stu milionów nazwisk jest przyporządkowywanych w internecie do widocznych na fotografiach osób.

Przy każdym wprowadzeniu danych powiększa się baza aplikacji do rozpoznawania twarzy. Oprogramowanie może potem zidentyfikować daną osobę na podstawie kilku cech: rozstawu oczu, położenia nasady nosa, wysokości kości policzkowych. I choć służby graniczne wciąż muszą męczyć się ze zdjęciami paszportowymi, na których twarz ujęta jest od przodu, prywatne przedsiębiorstwa są już o wiele dalej. Ich programy budują na podstawie cech twarzy trójwymiarowe modele, które można obracać i pochylać. Dzięki temu da się identyfikować ludzi, którym zrobiono zdjęcie np. z boku. Punktami orientacyjnymi są też znamiona, zmarszczki, a nawet odcień skóry. Osoba jest teraz 20 lat starsza niż na zdjęciu, a do tego zapuściła brodę? Najnowsze oprogramowanie także w takim przypadku potrzebuje do przeprowadzenia identyfikacji zaledwie ułamków sekundy - robi to szybciej i dokładniej niż człowiek.

W przypadku programów takich, jak iPhoto, Picasa czy Adobe Photoshop rozpoznawanie twarzy już od dawna należy do narzędzi zarządzania zbiorem fotografii. Jeśli oznaczyliśmy znajomego na kilku zdjęciach, algorytm wyszukiwania rozpoznaje jego rysy i proponuje kolejne zdjęcia z tą osobą. To praktyczne narzędzie do porządkowania własnych zasobów - o ile pozostanie na twardych dyskach w domowych komputerach. Co się jednak stanie, gdy ta funkcja będzie potrafiła sortować wszystkie zdjęcia w internecie i przyporządkowywać do nich nazwiska osób - nawet z datą, godziną i miejscem wykonania fotografii?

Co się stanie, jeśli technologię tę wykorzysta dyktator?

- Opracowaliśmy odpowiednią technologię - powiedział w maju 2011 roku Eric Schmidt, były prezes zarządu Google. Amerykański gigant internetowy nie chciał jej jednak wprowadzić do użytku, gdyż uznał ją za zbyt niebezpieczną dla prywatności internautów. Co by się stało, gdyby mechanizmów tych użył dyktator, by zidentyfikować demonstrantów, pytał Schmidt. Ale już w grudniu 2011 roku Google zapomniał o swoich skrupułach i wprowadził technologię do użytku.

Program Find My Face ma oznaczać i proponować przyjaciół w serwisie społecznościowym Google+. Inaczej niż na Facebooku funkcja ta nie jest uruchomiona domyślnie, tylko musi zostać aktywowana przez użytkownika - dzięki temu Find My Face ma być o wiele bezpieczniejsze. Aby dezaktywować automatyczne rozpoznawanie twarzy na Facebooku, trzeba przeklikać się przez mielizny ustawień prywatności.

Najpierw klikamy trójkącik na górnym pasku, a potem: Ustawienia prywatności > Profil i oznaczanie > Edytuj ustawienia > Kto widzi propozycje znaczników dla zdjęć, które przedstawiają osobę do Ciebie podobną? > Wyskoczy ramka > W prawym dolnym rogu ramki klikamy: Nikt. Kto zrezygnuje z tej procedury, musi liczyć się z tym, że zostanie otagowany na wszystkich fotografiach dodawanych przez jego znajomych z Facebooka - niezależnie od tego, czy to zdjęcie klasowe z liceum, czy też pstryknięta na ostatniej imprezie fotka, która nie powinna znaleźć się w internecie podpisana imieniem i nazwiskiem.

Nawet jeśli wyłączymy funkcję rozpoznawania twarzy lub zlikwidujemy oznaczenia, nikt nie wie, czy Facebook rzeczywiście usuwa powiązania, ponieważ internetowy gigant zastrzega sobie prawo do komercyjnego wykorzystywania zamieszczonych na portalu zdjęć i do przekazywania tego prawa innym firmom. A możliwości związane z otagowanymi zdjęciami są ogromne.

W USA automatyczne rozpoznawanie twarzy stosuje się w centrach handlowych do identyfikowania klientów, by móc im doradzać w sposób indywidualny. Odwiedzający puby porównywani są z danymi w internecie, aby wykluczyć niechcianych gości. W Wielkiej Brytanii służby bezpieczeństwa szukają uczestników zamieszek właśnie w sieci. W Polsce policja porównuje zdjęcia radarowe kierowców z fotografiami na Facebooku lub Naszej-Klasie. To tylko kilka znanych przykładów - a co z tymi, o których nie mamy pojęcia? Jürgen Pampus z firmy Cognitec, jednego z wiodących producentów oprogramowania do automatycznego rozpoznawania twarzy, przyznaje: - Nasz największy projekt to program dla rządu USA ze 100 milionami zdjęć. Sami nie wiemy, co oni z tym zrobią.

Czy można być kimś innym? Jak zmienić swoją osobowość? Odpowiedź na te pytania w najnowszym numerze "Świata Wiedzy 5/2012". Już w kioskach

Świat Wiedzy
Dowiedz się więcej na temat: programy | koniec | rozpoznawanie | prywatność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy