Piractwo największą plagą rynku e-booków

Nawet 50 proc. e-czytelników w Polsce może pozyskiwać e-booki z nielegalnych źródeł - pokazują wyniki badania zrealizowanego przez firmę Virtualo i Instytut GRAPE Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Dla porównania z badań przeprowadzonych w 2015 roku w Wielkiej Brytanii wynika, iż tylko 1 proc. czytelników pozyskuje ebooki z nielegalnych zasobów.

Przyczyn ogromnej skali piractwa e-booków w Polsce jest kilka. Jedną z nich jest społeczne przyzwolenie na piracenie, które dotyczy nie tylko książek elektronicznych, ale również innych dóbr kultury. Masowość piractwa e-książek wynika również z łatwej dostępności pirackich treści.

- Zdajemy sobie sprawę, iż piractwa ebooków nie da się wyeliminować, ale można próbować zmniejszyć jego skalę przez systemowe działania polegające z jednej strony na edukacji, a z drugiej strony na egzekwowaniu prawa. Wymagają one jednak zaangażowania różnych podmiotów biorących udział w procesie powstawania i dystrybucji utworów oraz samych twórców. Obecnie edukacja w Polsce na temat poszanowania  praw autorskich w zasadzie nie istnieje, a serwisy udostępniające i zarabiające na e-bookach z nielegalnych źródeł wciąż są bezkarne –  komentuje Robert Rybski, prezes Virtualo.

Reklama

Kluczową przyczyną masowego piractwa jest również brak świadomości e-czytelników i wiedzy na temat zgodnego z prawem użytkowania książek elektronicznych. Co ciekawe, często osoby kupujące e-booki są również mniej lub bardziej świadomymi piratami cyfrowych treści. Spośród prawie 1900 respondentów, klientów internetowej księgarni Virtualo, biorących udział w badaniu dotyczącym e-piractwa, aż co trzecia osoba odpowiedziała twierdząco na pytanie, czy ściąga e-booki z nielegalnych źródeł. Skoro łatwo można pozyskać treści za darmo, nie powinno  budzić zdziwienia, że znaczna część osób korzysta z takiej możliwości. Pytani o skalę piractwa e-booków respondenci odpowiadali, iż ich zdaniem z nielegalnych źródeł pobiera książki elektroniczne co drugi kupujący e-booki.

Straty wynikające z piractwa e-booków ciężko oszacować przy wartości polskiego rynku wydawniczego wycenianego na około 2 mld złotych, w którym wartość rynku e-booków to około 60 mln złotych. Próby oszacowania strat podjęła się Biblioteka Analiz, która 3 lata temu podawała, iż piractwo e-booków może pozbawiać branżę wydawniczą nawet około 250 mln rocznie. Według szacunków Virtualo, ta kwota jest niższa, ale może stanowić nawet roczną wartość polskiego rynku e-booków wycenianego w 2015 roku na 60 mln złotych i z prognozami na 2016 roku na poziomie 85 mln złotych.

Z piractwem można walczyć dopasowując się do potrzeb e-czytelników, proponując im na przykład oferty w formie abonamentów. Ciekawą alternatywą w przypadku zakupu e-booków okazuje się, że może być system Pay What You Want, czyli płać ile chcesz. W opinii połowy ankietowanych, biorących udział w badaniu, takie rozwiązanie pozwoli zapewnić twórcom godziwe wynagrodzenie, a co czwarty respondent jest przekonany, iż faktyczne wpłaty będą zbyt niskie.

Piractwo e-booków rozpatrywane przede wszystkim w kontekście ochrony praw autorskich jest jednym z tematów wzbudzających największe emocje wśród polskich internautów, a równocześnie obnażających brak systemowej edukacji na temat poszanowania praw autorskich. Pojawiają się jednak na polskim rynku próby promocji legalnych źródeł e-booków, w których uczestniczą zarówno autorzy, wydawcy jak i dystrybutorzy. Jedną z nich jest trwająca właśnie w mediach społecznościowych oraz w  blogosferze kampania „Czytam legalnie, a Ty?” z udziałem znanych pisarzy i publicystów młodego pokolenia.



INTERIA.PL/informacje prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy