Pirackie programy w firmach

Firma, która korzysta z pirackiego oprogramowania może zostać namierzona np. po anonimowej skardze pracownika lub dostawców oprogramowania (jeśli wydaje im się, że zakupiono podejrzanie mało licencji). Wtedy BSA wysyła do firmy list informując o groźbie wysokich kar i proponując ugodę za mniejsza kwotę.

Taka sytuacja nikogo nie dziwi, ale przedstawiciele firm, które zostały zmuszone do płacenia za ugody zwracają uwagę na drugą stronę medalu. Nierzadko zdarza się, że w firmie instalowane jest nielegalne oprogramowanie bez wiedzy przełożonych, albo nawet pracowników. Sprzyjają temu skomplikowane porozumienia licencyjne, jakie producenci oprogramowania zawierają z przedsiębiorstwami.

Reklama

Chcą technologii zamiast umowy licencyjnej

Przykładem może być opisany przez agencję Associated Press przykład firmy architektonicznej Michaela Gaertnera. Nikt w firmie nie zauważył, że nie przedłużono licencji na oprogramowanie do wykonywania rysunków. Ponieważ pracownicy nie mogli z tego powodu otwierać plików, zainstalowali program zdobyty na własną rękę. Ich szef ma dzięki temu do zapłacenia 40 tys. dolarów za ugodę.

Właściciele firm mówią, że łatwiej byłoby im kontrolować legalność oprogramowania w firmie gdyby umowy licencyjne były bardziej przejrzyste. Ich zdaniem przemysł oprogramowania powinien też opracować technologie zabezpieczające przed używaniem lub kopiowaniem nielegalnego oprogramowania, wykorzystując możliwość weryfikacji klucza produktu.

Przedstawiciele BSA twierdzą natomiast, że zarządzanie licencjami wcale nie jest tak bardzo skomplikowane. Faktem jest jednak, że żądania odszkodowań trafiają głównie do małych firm, które nie mają zasobów pozwalających na sprawne zarządzanie licencjami.

W Polsce kwoty odszkodowań rosną

W naszym kraju BSA również zwraca się o odszkodowania do firm korzystających z nielegalnego oprogramowania. Jak powiedział Dziennikowi Internautów rzecznik BSA w Polsce Bartłomiej Witucki, w naszym kraju również proponuje się ugody, bo jest to rozwiązanie pozwalające na szybkie zaspokojenia roszczeń poszkodowanego i swego rodzaju zminimalizowanie sankcji karnej.

Witucki zaznaczył, że z każdym rokiem kwoty odszkodowań ustalanych w ramach zawieranych ugód są coraz wyższe. Obecnie nie jest rzadkością sytuacja, kiedy ugoda dotyczy kwoty ponad 100 tys. złotych.

Rzecznik BSA nie potrafił powiedzieć jak ma się stosunek zlikwidowanych pirackich kopii programów w firmach do liczby pirackich kopii zlikwidowanych u ich dystrybutorów. BSA nie prowadzi tego typu statystyk. Powiedział jednak, że dość częstą praktyką w naszym kraju jest "uatrakcyjnianie" oferty sprzedaży komputera przez sprzedawanie go taniej, z nielegalnie przeinstalowanym oprogramowaniem. Bardzo częste jest również sprzedawanie programów na targowiskach i giełdach.

- Podejmowane przez nas przeciwdziałania obejmują obie grupy dystrybutorów nielegalnego oprogramowaniem. Jak wynika ze statystyk policyjnych w każdym roku wzrasta wykrywalność tego rodzaju przestępstw. Przypomnę, że bezprawne rozpowszechnianie programów komputerowych jest - zgodnie z polskim prawem - przestępstwem - mówił Witucki.

Rzecznik zaznaczył również, że BSA nie przeprowadza żadnych kontroli legalności oprogramowania. Czynności przeszukania prowadzi policja. Rola BSA polega na inicjowaniu postępowania karnego, a później przy udziale prawników, reprezentowaniu poszkodowanych producentów w negocjacjach pozasądowych lub w ramach prowadzonego postępowania.

Według BSA stopa piractwa w Polsce wynosi obecnie 57 proc. (taki odsetek używanych programów programów jest nielegalnego pochodzenia). Średnią światowa wynosi 35 proc.. Stopa piractwa w Polsce spada już od trzech lat, choć zaledwie o 1 proc. rocznie.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: przemysł | Oprogramowanie | firmy | pirackie | Pirackie oprogramowanie | BSA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy