Egipt, jako pierwsze państwo w historii, znika z internetu

Pół godziny po północy czasu lokalnego niemal cała egipska część internetu zniknęła. Jest to pierwsze celowe, prawie całkowite i nieoczekiwane odłączenie państwa od sieci.

Pół godziny przed północą czasu środkowoeuropejskiego (czyli o godzinie 0.30 czasu lokalnego) niemal cała egipska część Internetu zniknęła. W ciągu kilku minut około 3500 routerów brzegowych (BGP, Border Gateway Protocol) wielkich egipskich dostawców łączy internetowych przestało działać - informuje firma Renesys. Poza tym praktycznie żaden system autonomiczny (AS) w Egipcie nie jest osiągalny z zewnątrz. Jest to pierwsze celowe, prawie całkowite i nieoczekiwane odłączenie od internetu całego państwa. Wpływ najprawdopodobniej skoordynowanej akcji odcinania sieci na gospodarkę 80-milionowego kraju, którego mieszkańcy częściej przeglądają Facebooka niż codzienną prasę, jest w tym momencie nie do przewidzenia.

Raport specjalny INTERIA.PL o sytuacji w Egipcie

Nieco wcześniej pojawiły się doniesienia, że w całym Egipcie przestały działać usługi SMS i BlackBerry; także Facebook i Twitter są nieosiągalne. Już w środę w Suezie wyłączono wszystkie usługi telekomunikacyjne. Doszło tam do bardzo radykalnych protestów; podłożono m.in. ogień pod budynek straży pożarnej.

Na dzisiaj zapowiadano największe dotychczas protesty przeciwko rządom Hosniego Mubaraka. Ponad 80 procent obywateli Egiptu to muzułmanie; piątkowy wieczór jest momentem rozpoczynającym cotygodniowe uroczystości religijne. Miliony Egipcjan zbiorą się w meczetach, a to może skończyć się demonstracjami na niespotykaną dotąd skalę. Jak wynika z doniesień agencji prasowych, władze zabroniły już publicznych modlitw w centrum Kairu i w innych strategicznych miejscach.

Reklama

Na krótko przed odcięciem łączy internetowych agencja Associated Press (AP) opublikowała materiał wideo z Egiptu pokazujący młodego człowieka, który ginie od kuli na jednej z ulic. Tę scenę można teraz zobaczyć w serwisie YouTube. AP informuje poza tym, że jednostki szturmowe sił bezpieczeństwa zajęły już pozycje w Kairze.

Według doniesień z kręgów bliskich organom bezpieczeństwa aresztowano 25 czołowych członków islamskiego ruchu Bractwo Muzułmańskie, którzy zamierzali wziąć udział w dzisiejszych protestach. Jednak wielu liberalnych Egipcjan pokłada nadzieje nie w nich, ale w jednym z liderów opozycji - Mohammedzie ElBaradeim. Ten były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (i wraz z nią laureat Pokojowej Nagrody Nobla) w czwartkowy wieczór powrócił z Wiednia do Kairu.

W Internecie krążą pojedyncze doniesienia o wydarzeniach w Egipcie, których wiarygodności obecnie nie sposób zweryfikować. Według jednego z komunikatów siły bezpieczeństwa oblały miejsca publiczne benzyną, aby powstrzymać ludzi od zgromadzeń i demonstracji. Z kolei według innej informacji wielu policjantów przeszło na stronę demonstrantów i teraz wspierają rozwścieczony tłum. Z kolejnego źródła dowiadujemy się, że doszło do zatrzymania wielu biznesmenów, którzy usiłowali opuścić kraj ze znacznymi sumami w gotówce.

Niewielkie skrawki egipskiego Internetu są jednak osiągalne. Firmy specjalizujące się w obserwowaniu ruchu na routerach brzegowych twierdzą, że o godzinie 3 rano czasu środkowoeuropejskiego jeszcze dla 327 (spośród 2903 działających wcześniej) egipskich systemów autonomicznych dostępne były informacje o routingu BGP. Odpowiada to 11% całego lokalnego Internetu. Tylko u jednego z 10 największych dostawców łączy nie doszło do drastycznego ograniczenia danych routingowych: jest nim Noor Data Networks.

Do klientów tego usługodawcy należy egipska giełda (która w piątek i tak jest zamknięta). Według informacji z systemu DNS jej serwer internetowy jest osiągalny pod czterema różnymi adresami IP, jednak obecnie działa tylko jeden adres IP, który prowadzi do firmy Noor Data Networks. Również w tym przypadku strona giełdy ładuje się bardzo długo. Na razie nie wiadomo, dlaczego akurat ten dostawca łączy nie dostosował się do nakazu wydanego najpewniej przez władze (albo czy jest on wyłączony z blokady).

Nagła, a w niektórych przypadkach trwająca długo blokada wiadomości SMS ma już bogatą tradycję w Afryce. Reżim w Egipcie do tej pory wybierał inną drogę: podczas ostatniej kampanii wyborczej władze wprowadziły obowiązek uzyskania licencji na wysyłanie SMS-ów do wielu odbiorców. Partia rządząca otrzymała ją natychmiast - donosi portal Balancing Act Africa, powołując się na agencję AP. Niezależni kandydaci oraz organizacje pozarządowe nie uzyskały takich licencji, nawet jeśli mogły sobie pozwolić na uiszczenie wysokiej opłaty. Ponieważ działalność Bractwa Muzułmańskiego jest oficjalnie zakazana, jego przedstawiciele - o ile w ogóle im na to pozwalano - startowali w wyborach jako kandydaci niezależni.

Przez terytorium Egiptu prowadzi lądowy odcinek magistrali światłowodowej FLAG. Wygląda na to, że nie jest ona objęta blokadą albo że ruch przekierowano na trasy alternatywne.

HeiseOnline
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy