Czy Obama ocenzuruje internet?

Czy Barack Obama i jego administracja zaczną kontrolować wszystkie treści umieszczane w sieci? Prezydent USA został poproszony o ujawnienie wszelkich dokumentów związanych z porozumieniem ACTA, które rodzi coraz więcej pytań i wątpliwości.

ACTA, czyli Anti-Counterfeiting Trade Agreement, dla większości osób pozostaje wielką tajemnicą. Negocjowane od około dwóch lat porozumienie ma uregulować sytuację związaną z ochroną własności intelektualnej. Ogromne zainteresowanie budzi zwłaszcza ta jego część, która poświęcona jest internetowi.

Sieć pod kontrolą

Informowaliśmy niedawno o wersji roboczej dokumentu, jaka przedostała się do mediów. Po jej przeczytaniu trudno nie odnieść wrażenia, że obecny model internetu, zapewniający wolność myśli i słowa, sprowadzony zostanie po podpisaniu ACTA do roli zwykłego medium jednokierunkowego, dodatkowo poddanego ostrej cenzurze.

Reklama

Strony biorące udział w negocjacjach chcą bowiem, by wszystko to, co użytkownicy umieszczają w serwisach społecznościowych, blogach czy na forach, było sprawdzane pod kątem zgodności z prawami autorskimi.

Trudno powiedzieć, jaka jest prawda, gdyż konsekwentnie odmawia się wszystkim wglądu do propozycji porozumienia. Prezydent USA Barack Obama stwierdził, że negocjacje dotyczące ACTA są tajne ze względu na bezpieczeństwo narodowe.

Knowledge Ecology International (KEI - pozarządowa organizacja zajmująca się walką o wolność słowa w internecie) nie zamierza jednak biernie przyglądać się tajnym negocjacjom. Organizacja, działająca na polu zarządzania wiedzą, wystosowała pismo do Baracka Obamy, wzywając go do większej przejrzystości w procesie uzgadniania postanowień traktatu ACTA.

Wolny internet

O ile KEI zgadza się z tym, że własność intelektualną należy chronić, to podkreśla, że konieczne jest w tej dziedzinie znalezienie równowagi między interesami bardzo wielu zainteresowanych grup. Nie chce ona także, by ACTA w jakikolwiek sposób podważyło prawo obywateli do prywatności, czy też negatywnie wpłynęło na innowacyjność.

Zdaniem KEI, utrzymywanie negocjacji w tajemnicy ma uniemożliwić publiczną debatę nad proponowanymi rozwiązaniami. Wzbudza też podejrzenia, że rządy państw zamierzają dogadać się ponad głowami swoich obywateli, wsłuchując się jedynie w głosy przemysłu rozrywkowego, który wydaje się być najbardziej zainteresowany ograniczeniami w internecie. To bowiem wytwórnie muzyczne i filmowe najczęściej skarżą się na łamanie praw autorskich w sieci.

KEI domaga się upublicznienia wszelkich dokumentów związanych z procesem negocjacyjnym ACTA. Jest to konieczne dla zyskania poparcia dla porozumienia szerokich grup społecznych. Jest to jednak niezbędne także po to, by wypracować najlepszy dla wszystkich model, uwzględniający różnorodne interesy.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: prezydent | USA | ACTA | Barack Obama | Internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy