USAF rozwiązało problem duszenia się pilotów myśliwca F-22

Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF) wyjaśniły przyczynę zagadkowego duszenia się pilotów w kokpitach supernowoczesnych maszyn F-22 Raptor. Okazało się, że wina nie leży po stronie wartego prawie 400 mln dol. samolotu - jak początkowo podejrzewano.

Od momentu wprowadzenia myśliwca do służby, odnotowano aż 23 przypadki niedotlenienia pilotów. Pojawiały się zawsze podczas długich przelotów, na znacznych wysokościach. Przynajmniej jeden z nich był fatalny w skutkach. W 2010 roku kapitan Jeffrey Haney rozbił się nad Alaską. USAF twierdziły wtedy, że katastrofa była spowodowana błędem człowieka. Dane szybko okazały się niepokojące - szczególnie, że z podobną częstotliwością nie spotkano się w przypadku żadnej innej maszyny.

W konsekwencji podjęto decyzje o ograniczeniu liczby lotów, a przede wszystkim zaczęto przeprowadzać je na stosunkowo niewielkich wysokościach i w pobliżu bazy. Nie wyeliminowało to jednak strachu wśród pilotów. Kapitan Josh Wilson, w imieniu swoim i kolegów, oficjalnie poinformował przełożonych, że boją się oni latać F-22. Oświadczenie wywołało burzę, która doprowadziła do wsczęscia postępowania dyscyplinarnego przeciwko Wilsonowi.

Na szczęście amerykańskim inżynierom wojskowym udało się odszukać źródło tajemniczego problemu. Winowajcą okazał się zawór w kamizelce pilota, który odpowiada za dozowanie tlenu. Usunięcie wadliwego elementu wyeliminowało problem. Dlaczego tak banalnej na pozór usterki nie udało się odnaleźć wcześniej? - Raptor to wyjątkowy samolot. Sądziliśmy, że nie jest jeszcze dobrze poznany w kwestii wpływu awioniki na fizjologię ludzkiego organizmu - komentuje gen. Norton Schwartz, emerytowany szef USAF.

Reklama

Po usunięciu dysfunkcji kombinezonu, loty F-22 zostały wznowione. Już wkrótce eskadra samolotów uda się do bazy Kadena w Japonii.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy