Akihabara - Elektroniczne Miasto

Jest tylko jedno miejsce, gdzie znajdziemy najdziwniejsze na świecie gadżety - dzielnica Akihabara w Tokio. INTERIA.PL miała szansę zwiedzić tę swoistą Mekkę dla fanów elektroniki.

- Tylko u mnie znajdziecie najtańsze telewizory w całym Nipponie! - zachwala swój sklep właściciel, wrzeszcząc do wielkiej tuby. - Najniższe ceny i najlepsza jakość! - dodaje. Przy dźwiękach jego przemowy o obniżkach przebrana za pokojówkę dziewczyna rozdaje ulotki promujące sklep. W ten sposób jeszcze przed wejściem do Akihabary bombardowani jesteśmy ofertami elektronicznych gadżetów.

Mekka technologii

Dzielnica Akihabara znajduje się w centrum Tokio, około 20 minut drogi kolejką Yamanote Line ze stacji Shinagawa. Słowo "Akihabara" można przetłumaczyć jako "Pole jesiennych liści", jednak znacznie lepiej brzmi używane przez wszystkich określenie - "Akihabara - Elektroniczne Miasto". Rzeczywiście, chyba żadne inne określenie nie oddaje lepiej atmosfery tego miejsca.

Dzisiejsza Akihabara narodziła się na zgliszczach powojennego Tokio. W latach 1945-1955 zaczęły pojawiać się tutaj pierwsze sklepy z elektroniką. Początkowo sprzedawano w nich odkurzacze oraz inne, podobne produkty codziennego użytku. Jednak kiedy w latach 80. rozpoczął się w Japonii boom na gry wideo, Akihabara przygarnęła nową branżę, składając jej hołd w postaci kolejnych, coraz to większych sklepów.

Reklama

Oprócz elektroniki Akihabara ugościła także otaku (fanów mangi, czyli japońskiego komiksu). W latach 90. zaczęli oni masowo napływać do Elektronicznego Miasta. Obecnie obok telewizorów i konsol znajdziemy w Akihabarze także wielkie sklepy z filmami i komiksami.

Science-fiction na żywo

ZOBACZ GALERIĘ Z ELEKTRONICZNEGO MIASTA!

Akihabara wieczorem przypomina Los Angeles z filmu "Łowca androidów" - futurystycznie wyglądające budynki, neony oświetlające wąskie uliczki i kolejne stoiska z elektroniką, wokół których krzątają się kupujący. Dla Europejczyka to widok tak egzotyczny, jak krakowski Rynek dla japońskiego turysty. Ale nie tylko wygląd ma tu zaskakiwać. Liczy się przede wszystkim oferta sklepów.

Przy wchodzeniu do Akihabary rzucają się w oczy zarówno małe stragany, oferujące najróżniejsze gadżety, jak i kilkupiętrowe sklepy z elektroniką. Te drugie przypominają trochę nasze odpowiedniki sklepów wielkopowierzchniowych z elektroniką. Tak oto na kolejnych poziomach znajdziemy piętra dedykowane telewizorom, telefonom komórkowym, kamerom wideo i aparatom oraz komputerom i grom wideo.

Spora część turystów oraz przyjezdnych spoza Tokio udaje się właśnie tam, aby zrobić zakupy. Nie jest to najlepszy pomysł: chociaż sklepy te oferują ciekawie zniżki, podobnie jak ich polskie odpowiedniki, to jednak prawdziwe "rodzynki" można znaleźć w mniejszych, znajdujących się w głębi Akihabary sklepach.

Na stoiskach przy wejściu, oprócz przenośnych odtwarzaczy, kalkulatorów, zabawek i komórek, znajdziemy też urządzenia, które spokojnie można nazwać tandetą. Nawet polskie odpusty powstydziłyby się takich wynalazków, jak: trupa tańczących do utworu "Jingle Bells" Świętych Mikołajów, okulary zmieniające kolor oczu, zegarki z telewizorem, torby z Hitlerem, Bushem jr. i Bin Ladenem, a także wibratory z kotkiem przypominającym Hello Kitty. No, może tego ostatniego nie znaleźlibyśmy w Polsce...

Wśród wielu dziwnych stoisk Akihabary trafimy też na wejścia do małych, ale doskonale wyposażonych sklepów. Wspinaczka na szóste piętro jednego z losowo wybranych budynków doprowadziła nas do małego sklepiku specjalizującego się w komórkach. Liczba urządzeń mobilnych zgromadzonych tu w kilku niewielkich pomieszczeniach mogła przyprawić o zawrót głowy.

ZOBACZ GALERIĘ Z ELEKTRONICZNEGO MIASTA!

Kolejne, ukryte w uliczkach o szerokości mniejszej niż dwa metry sklepy pozwoliły nam dotrzeć do przedmiotów innych dziedzin - od importowanych (z Europy!) gier wideo, przez odtwarzacze przenośne, na sprzędzie dla DJ-ów kończąc. Ich zawartość można by opisywać w nieskończoność...

Europejczycy decydujący się na zakup elektroniki w Akihabarze mogą liczyć na zwrot podatku - wystarczy podczas zakupu pokazać paszport, aby potem starać się o częściowy zwrot pieniędzy. Jeśli oczywiście uda się nam przetransportować wymarzony sprzęt do naszego kraju.

Czy kupowanie w Japonii opłaca się tak bardzo, jak zakupy w USA? Niekoniecznie. Towary nie objęte promocjami mają tu ceny porównywalne do europejskich, szczególnie w obecnej sytuacji ekonomicznej, kiedy jen zyskał na wartości. Dlatego oprócz elektroniki warto się rozejrzeć za innymi produktami.

Perełki na półkach

Z pozoru niewinna wyprawa do sklepu z grami może zaowocować znalezieniem prawdziwych perełek, takich chociażby, jak gry wideo, które nigdy nie opuściły granic Japonii. Za kilka złotych - dosłownie - możemy wejść w posiadanie tytułów, za które na internetowych aukcjach musielibyśmy zapłacić nawet kilkunastokrotnie więcej.

Podobnie tanie są nieosiągalne u nas komiksy, koszulki, figurki lub filmy. Najbardziej śmiali mogą udać się do sklepów wypełnionych materiałami dla dorosłych, gdzie obok setek komiksów o niegrzecznych uczennicach trafić można na przykład na lalki "jak żywe"... Widok samotnego mężczyzny, opuszczającego taki sklep ze szczelnie zapakowaną w pudełko plastikową towarzyszką, nikogo tu nie dziwi.

ZOBACZ GALERIĘ Z ELEKTRONICZNEGO MIASTA!

Dziwne zwyczaje Japończyków można by opisywać godzinami, jednak Akihabarę trzeba przeżyć samemu. Jeśli można napisać o jakimś miejscu, że składa ono absolutny hołd technologiom - jest to bez wątpienia właśnie Elektroniczne Miasto.

Bardzo możliwe, że kiedy w sklepach obsługa z krwi i kości będzie mogła zostać zastąpiona przez roboty, wtedy Akihabara będzie pierwszym miejscem, gdzie rozpocznie się ta rewolucja!

Łukasz Kujawa, Tokio

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama