Od cynkowej płytki do megapikseli - krótka historia fotografii

Dzisiaj aparat fotograficzny jest dobrem powszechnym, a zdjęcia - nieważne, czy wykonane specjalistycznym sprzętem, czy telefonem komórkowym - może robić każdy. Z pewnością nie wiedział o tym Joseph Nicephore Niepce, który w 1826 roku wykonał pierwszą udaną, trwałą fotografię.

Przedstawiamy subiektywny przewodnik po historii fotografii. Momenty ważne dla upowszechnienia się sztuki fotograficznej - zaczynając od pracowni francuskiego wynalazcy, a na domowym fotolabie kończąc - opisali specjaliści firmy Black Point.

Pierwsze zdjęcie

Widok z okna, a dokładnie oświetlone słońcem zabudowania. Właśnie to utrwalił na pierwszej nowożytnej fotografii francuski wynalazca Joseph Nicephore Niepce. Do jej wykonania użył wypolerowanej cynkowej płytki pokrytej asfaltem syryjskim - rodzajem substancji światłoczułej. Proces trwał aż osiem godzin, a do historii fotografii przeszedł pod nazwą heliografii, czyli - jak sam określił to zjawisko Niepce - obrazów namalowanych światłem słonecznym.

Reklama

Od soli do dagerotypu

Następcom Niepce'a udało się skrócić czas naświetlania z kilku godzin do 30 minut. Jego wspólnik, Louis Jacques Daguerre, wynalazł metodę wywoływania obrazów przy użyciu oparów rtęci, a później zrewolucjonizował ten proces, utrwalając obrazy na papierze dzięki zastosowaniu roztworu soli kuchennej. Tak w 1839 roku, dzięki związkom srebra i miedzianej płytce, odkrył proces nazwany od jego nazwiska - dagerotypem. Rząd francuski wykupił patent i uczynił z fotografii własność publiczną.

Ty naciskasz guzik, my robimy resztę

Do popularyzacji fotografii zbliżonej do tej, którą znamy współcześnie swoje dołożyła rewolucja przemysłowa i pewien pomysłowy Amerykanin. George Eastman, bo o nim mowa, spopularyzował wynalazek błony fotograficznej - pierwowzór kliszy filmowej - i w 1888 wprowadził na rynek aparat Kodak. Nazwa miała oddawać charakterystyczny dźwięk aparatu przy naciśnięciu guzika.

Urządzenie było sprzedawane pod hasłem "You press the button, we do the rest", czyli Ty naciskasz guzik, my robimy resztę. Hasło nieoficjalnie stało się sloganem, pod którym w XX wieku popularyzowała i komercjalizowała się czarno-biała fotografia tradycyjna , kolorowa, a potem i cyfrowa.

Piksel robi różnicę

W momencie, kiedy za pomocą pikseli zaczęto określać rozdzielczość obrazu, rozpoczęła się era fotografii cyfrowej i zamiast utrwalać obraz na chemicznym nośniku światłoczułym zaczęto zapisywać go cyfrowo. Kluczowym dla popularyzacji wynalazku takiej fotografii okazało się zminiaturyzowanie cyfrowego przetwornika optycznego, wcześniej używanego w kamerach telewizyjnych, w taki sposób, aby zachowywał zadowalającą rozdzielczość.

Współcześnie stosuje się go nawet w telefonach komórkowych, co daje tak naprawdę każdemu możliwość fotograficznej rejestracji rzeczywistości. Aparaty cyfrowe pozwalają wykonać, a potem też przechowywać nieograniczoną liczbę zdjęć, które można dowolnie zmieniać, powielać bez utraty jakości i drukować.

Domowy fotolab

Współcześnie fotografia spopularyzowała się do tego stopnia, że wielu z nas zamiast wywoływać zdjęcia - samodzielnie drukuje je w domu. - Zaletą takiego rozwiązania jest łatwość obsługi domowego fotolabu - mówi Jacek Bryś z firmy Black Point. Drukowanie zdjęć w domu dzięki najnowszym technologiom i odpowiednim materiałom pozwala szybko i wygodnie uzyskać jakość zdjęć, która do tej pory była zarezerwowana dla profesjonalnych zakładów fotograficznych. Takie wydruki są trwałe i zachowują doskonałe odwzorowanie kolorów, na dodatek często generują oszczędności - dodaje.

Przyszłość fotografii maluje się więc w kolorowych barwach i niewiele wskazuje na to, żebyśmy mieli zrezygnować z uroków posiadania zdjęć, którym ulegliśmy jeszcze w XIX wieku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy